Gdyby wycisnąć z kolarstwa wszystko, co najpiękniejsze, to wyszedłby z tego… miniony tydzień wyścigu Vuelta a España. Kapitalna jazda na czas, upadek, mordercze podjazdy i odpieranie kolejnych ataków. Jeśli 22-letni Remco Evenepoel utrzyma prowadzenie w klasyfikacji generalnej, to sprawi jedną z większych niespodzianek w tym roku.
Gdyby trwającą blisko miesiąc Vuelta a España okroić do zaledwie jednego tygodnia, to pewnie byłby to tydzień, który zawodnicy właśnie zakończyli. Prowadzący Evenepoel (Quick-Step Alpha Viny Team) stracił w nim trochę przewagi, ale ciągle jest faworytem wyścigu.
Koncert podczas czasówki
Organizatorzy zaserwowali ucztę fanom kolarstwa. Nie dość, że zagwarantowali emocje, to jeszcze wszystko okrasili pięknymi hiszpańskimi krajobrazami.
Tydzień zaczął się od jazdy indywidualnej na czas, w trakcie której koncert znów dał Evenepoel. Jego rower mknął jak napędzany paliwem rakietowym, a rywale tylko z niedowierzaniem patrzyli, jak połyka kolejne kilometry. Efekt? Wygrana, i to z blisko minutową przewagą nad największym rywalem – Primożem Rogliciem (Jumbo-Visma).
W tym momencie notowania Belga niemal wystrzeliły, ale okazało się, że rywale nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Kolejne trzy z czterech etapów to były bowiem poważne góry, a w takich okolicznościach każdy próbuje dorwać prowadzącego w klasyfikacji generalnej.
Ostrzeżenia dla lidera
Żółte światło dla Evenepoela rozbłysło już w środę. Tym razem nie zaświecili go rywale, ale sam Belg. 22-letni zawodnik podczas krótkiego zjazdu popełnił błąd i zaliczył upadek. W ekipie Evenepoela wszyscy zamarli, bo dzień wcześniej z powodu upadku musiał wycofać się inny zawodnik Quick-Step Alpha Viny Team, Julian Alaphilippe. Lider klasyfikacji generalnej szybko się jednak pozbierał i zdążył jeszcze dogonić rywali.
– Trochę przesadziłem na zjeździe, ale na szczęście tylko zraniłem nogę. W gorszym stanie jest mój rower – przyznał Belg na mecie.
Drugie ostrzeżenie Evenepoel otrzymał w sobotę, ale tym razem już od rywali. Lidera dopadł kryzys, a w takich sytuacjach peleton potrafi być bezlitosny. Co prawda zespół Evenepoela dobrze pracował, ale tego dnia 22-letni kolarz złapał zadyszkę. W końcówce zdołał się jednak pozbierać i zminimalizował straty wobec największych rywali.
Nerwowa noc
Noc z soboty na niedzielę w ekipie Quick-Step Alpha Viny była jednak bardzo nerwowa. Szefostwo zachodziło w głowę, czy to tylko jednodniowy kryzys, czy też Evenepoel w tegorocznej Vuelcie dał już z siebie wszystko. Odpowiedź miała przyjść na królewskim etapie Martos – Sierra Nevada. I przyszła, choć niejednoznaczna. Evenepoel znów skończył bowiem za plecami Roglicia, ale był tylko o 15 sekund wolniejszy.
– Ten etap ułożył się lepiej od sobotniego. Pierwszy raz kończyłem ściganie na takiej wysokości, więc wydaje mi się, że spisałem się całkiem nieźle. Teraz jednak cieszę się, że przed nami dzień przerwy – powiedział Belg.
W klasyfikacji generalnej Evenepoel ma 1 minutę i 34 sekundy przewagi na Rogliciem, a Enric Mas (Movistar) traci do lidera dwie minuty. W klasyfikacji punktowej prowadzi Mads Pedersen (Trek-Segafredo), w górskiej Jay Vine (Alpecin-Deceuninck), a w młodzieżowej – Evenepoel. Z kolei najlepszym zespołem jest UAE Team Emirates.
W oczekiwaniu na Madryt
We wtorek zawodnicy rozpoczną ostatni tydzień zmagań. Czeka ich jeden płaski etap, dwa pagórkowate i dwa górskie. Zakończenie w niedzielę w Madrycie.
– Mam nadzieję, że tam założę czerwoną koszulkę lidera – podkreślił Evenepoel.