Tadej Pogacar z żółtą i białą, a Wout van Aert z zieloną koszulką na zakończenie Tour de France? Choć wyścig nie dotarł jeszcze do półmetka, to faworyci do wygrania trzech klasyfikacji są już znani. A teraz do gry wchodzą górale.
Podczas tegorocznej Wielkiej Pętli komentatorzy wymieniają głównie dwa nazwiska. Van Aert świetnie spisał się na pierwszych etapach i z Danii wyjechał z koszulką lidera, ale gdy za poważne ściganie wziął się Pogacar, to nie tylko przejął prowadzenie w klasyfikacji generalnej, ale również zaczął zgarniać etapy.
Niespełna 24-letni Słoweniec wygląda na zawodnika, jakiego w kolarstwie nie było przez dziesięciolecia. W tym momencie jego największymi przeszkodami do wygrania trzeciego z rzędu Tour de France są ewentualne kraksy lub kontuzje, a nie rywale.
Piękna ucieczka
Pogacar ostatnie miesiące całkowicie podporządkował Wielkiej Pętli. Podczas gdy jego konkurenci ścigali się na Giro d’Italia i innych zawodach z cyklu UCI World Tour, Pogacar cel miał jeden – przejechać w żółtej koszulce po Polach Elizejskich. Przygotowywał się do tego w Alpach, wykręcał dziennie setki kilometrów, a efekt jest dziś aż nadto widoczny – Słoweniec wygrał piąty i szósty etap, przejął koszulkę lidera i teraz utrzymuje przewagę 39 sekund nad Jonasem Vingegaardem (Jumbo – Visma) oraz 77 sekund nad Geraintem Thomasem (Ineo Grenadiers).
W niedzielę Słoweniec zajął piąte miejsce, ale znów kontrolował rywali, dzięki czemu swoje pierwsze zwycięstwo w Wielkiej Pętli wywalczył Bob Jungels (AG2R Citroen). Luksemburczyk uciekał przez 60 km i w końcu sam wpadł na linię mety. – Jego marzenia o wygraniu etapu właśnie się ziściły. To była absolutnie heroiczna jazda – zachwycali się komentatorzy Eurosportu.
Jazda pod presją
O swoje walczył również Wout van Aert, na razie największy rywal Pogacara. Jeśli chodzi o klasyfikację generalną, to Belg swoje już zrobił (był liderem od drugiego do piątego etapu), a teraz chce dojechać do Paryża w zielonej koszulce lidera klasyfikacji punktowej. Na razie jest na bardzo dobrej drodze, bo ma aż 135 punktów przewagi nad drugim w klasyfikacji Fabio Jakobsenem (Quick-Step Alpha Vinyl Team), do tego dołożył wygraną na ósmym etapie.
– To było ważne zwycięstwo, jeśli chodzi o klasyfikację punktową. Ciążyła na mnie duża presja, ale na szczęście w takich sytuacjach radzę sobie najlepiej. Nie da się jednak wygrać bez pomocy zespołu, więc bardzo się cieszę, że mogłem wykończyć ich pracę – podkreślał van Aert.
Czas na góry
W poniedziałek zawodnicy mają przerwę, ale od jutra rumieńców nabierze walka o koszulkę lidera klasyfikacji górskiej. Na razie prowadzi Simon Geschke (Cofidis), który ma punkt przewagi nad Bobem Jungelsem oraz pięć nad Thibautem Pinot (Groupama – FDJ).
We wtorek zawodnicy pojadą pagórkowaty etap z Morzine do Megeve, natomiast od środy zacznie się walka w górach. Najpierw etap z Albertville do Col du Granon, a następnie wspinaczka na legendarny L’Alpe d’Huez. Później do głosu znów dojdą specjaliści od terenów płaskich i pagórkowatych, a losy klasyfikacji górskiej, i być może całego wyścigu, rozegrają się na etapach Saint-Gaudens – Peyragudes oraz Lourdes – Hautacam.
Zakończenie Tour de France 24 lipca w Paryżu.