Siedem grzechów głównych kolarstwa

Autor: Martin Atanasov

Dla tych z nas, którzy poczynili kolejny krok w ewolucji i w końcu zamiast nóg zachwycili się parą kół, jazda na rowerze jest religią. Większość wolnego czasu spędzamy na dwóch kółkach, a w pracy po cichutku oglądamy filmy o kolarstwie na YouTube lub czytamy artykuły We Love Cycling.

Dziś opowiemy o pokusach związanych z jazdą na rowerze, a konkretnie o siedmiu grzechach głównych kolarstwa.

Cycling training
Czy masz na sumieniu kolarskie grzechy? © redsnapper / Alamy / Alamy / Profimedia

Chciwość

W kolarstwie chciwość może przybierać różne formy. Z jednej strony mamy do czynienia z odmianą związaną z konsumpcjonizmem, która prowadzi do tego, że oszczędzasz na zestawach naprawczych i nigdy nie zabierasz ze sobą zapasowej dętki czy nawet pompki. O wiele taniej jest po prostu użyć sprzętów należących do towarzyszy przejażdżki, prawda?

Z drugiej jednak strony chciwość może też wiązać się z poczuciem, że coś nas omija. Dlatego zawsze, gdy myślimy: „Nie, nie jest jeszcze aż tak ciemno – ciągle przecież mogę przejechać czarnym szlakiem” albo: „Przejedźmy jeszcze 50 kilometrów” czy też: „Nie ma potrzeby wracać, uda nam się wyprzedzić burzę”, trzeba mieć świadomość, że chciwość przejmuje nad nami kontrolę. Zazwyczaj kończy się to źle (albo jeszcze gorzej). Warto zawsze być świadomym swoich sił i postarać się wyciszyć ten uporczywy głos, który wmawia nam, że możemy coś przegapić. O wiele lepiej jest móc podjąć ambitną próbę innym razem, niż utknąć gdzieś na trasie lub, co gorsza, stać się ofiarą wypadku.

Pożądanie

Z amatorami tego grzechu głównego zazwyczaj nie jeździ się zbyt przyjemnie. Jeśli w grupie pojawią się tacy osobnicy, poznamy ich po tym, że bacznie przyglądają się wszystkiemu i wszystkim, których mijają.
Takie zachowanie często prowadzi do niespodziewanych upadków na asfalt, co sprawia, że grzech ten bywa śmiertelny nie tylko w sensie teologicznym.

Łakomstwo

Pozbywanie się zbędnych kilogramów podczas długich przejażdżek to jedna z bezdyskusyjnych zalet jazdy na rowerze. Ludzki organizm działa jak prosty silnik: jeżeli zużywasz więcej energii, niż pobierasz, wykorzystujesz rezerwy, które ciało magazynuje w postaci tłuszczu. Łakomi kolarze całkowicie lekceważą tę prostą zasadę – stawiają sobie za cel spożycie co najmniej 15 tysięcy kalorii w czasie przerwy, a najlepszy (ich zdaniem) jest trzydaniowy posiłek z dwoma piwami i słynnym domowym deserem (który w dzisiejszych czasach oferuje praktycznie każda restauracja). Ale to nie wszystko! Po zejściu z roweru łakomczuchy znów zasiadają do jedzenia – można pomyśleć, że doznali klęski głodu. Całkowicie błędnie interpretują cel dostarczania organizmowi „paliwa” na potrzeby jazdy.

Lenistwo

Jest to najbardziej frustrujący grzech z całej tej siódemki. Przede wszystkim czasami bywamy zbyt leniwi, by w ogóle wybrać się na przejażdżkę – to samo w sobie stanowi grzech główny. Ale nawet jeśli już pójdziemy na rower, brakuje nam motywacji, by podjąć dodatkowy wysiłek. Znudzeni, zastanawiamy się na przykład nad tym, kiedy pójść do kina. Nie róbmy tego – to pułapka!

Nawet w grupie zawsze omijamy swoją kolejkę na prowadzenie naszego minipeletonu. Chowamy się za plecami innych i ogólnie staramy się unikać jakiejkolwiek aktywności fizycznej, która mogłaby podnieść nasz puls powyżej 100 uderzeń na minutę. Wyrok za popełnianie tego grzechu zapada jednak w życiu bardzo wcześnie – nigdy nie będziemy w stanie doświadczyć tego wspaniałego uczucia, jakie następuje po porządnej, intensywnej jeździe. A to już jest wystarczającą karą samo w sobie.

Gniew

Jesteś czerwony na twarzy. Malownicza żyła pulsuje na czole, a w dodatku pocisz się niczym Wodospady Wiktorii podczas wyjątkowo deszczowej pory roku. Jednak ten godny Instagrama image nie jest efektem dotarcia do Alpe d’ Huez w mniej niż pół godziny, ale raczej tego, że krzyczałeś na kogoś przez ostatnie trzy kwadranse. Twoją ofiarą może zostać każdy: kolarz, który nie nadąża za grupą, pieszy, który postanowił przejść przez jezdnię, turyści na ścieżce rowerowej, kierowca samochodu, który Cię nieostrożnie wyminął. Tak naprawdę nie ma to znaczenia – niedużo musi się zdarzyć, aby rozpoczęła się agresywna tyrada.

Jak możesz sobie wyobrazić, jazda z Tobą nie jest zbyt przyjemna – najprawdopodobniej nadszedł czas, by trochę oczyścić głowę. Na szczęście jazda na rowerze to najlepszy sposób, aby to zrobić. Wystarczy znaleźć miejsce, w którym nie ma nikogo innego. Antarktyda w nocy sprawdzi się doskonale.

Zazdrość

Każdy ma lepszy rower i lepszy sprzęt niż Ty. Każdy ma lepsze towarzystwo – a przynajmniej tak Ci się wydaje. Dlatego regularnie kupujesz nowe modele, a teraz wziąłeś trzeci kredyt, by zdobyć ten niesamowity rower DH MTB. Przeniosłeś prawie wszystkie klamoty z mieszkania do piwnicy, bo nie masz wystarczająco dużo miejsca, by odpowiednio przechowywać wszystkie swoje rowery. A mimo tego wszystkiego na następnej przejażdżce widzisz, że kolega wciąż ma lepszy sprzęt, lepszy kask, lepsze hamulce.

Prawda jest taka, że z Twoim sprzętem wszystko jest w jak najlepszym porządku. Twoja zazdrość ma swoje uzasadnienie, ale jest niewłaściwie ukierunkowana: nie potrzebujesz sprzętu swoich kolegów, lecz ich umiejętności. Jest na to tylko jeden sposób: zaprzedać duszę diabłu na dowolnym skrzyżowaniu i zostać najlepszym rowerzystą wszech czasów… Albo poprosić znajomych o podpowiedzi i ćwiczyć, ćwiczyć, i ćwiczyć, aż staniesz się lepszy. Sam zdecyduj, która z tych możliwości brzmi rozsądniej.

Pycha

Nieskromność jest dobra w niewielkich ilościach – zwłaszcza gdy faktycznie nasza duma ma swoje uzasadnienie. Jednak jazda na rowerze nie czyni z nas automatycznie królów szos – nadal musimy przestrzegać przepisów ruchu drogowego. Co więcej, nikomu nie należą się oklaski za każde przyhamowanie na światłach. Po prostu cieszmy się jazdą i pozwólmy innym na to samo. Droga jest dla wszystkich – nawet dla takich grzeszników jak my.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl