Największa wygrana w historii małego państwa! „To niewiarygodne”

Autor: Piotr Nowik

To się nazywa zastrzyk kolarskich emocji! W ciągu tygodnia rozegrano cztery jednodniowe wyścigi, w których nie brakowało zaskakujących rozstrzygnięć. – To niewiarygodne i niesamowite. Przyjechaliśmy po dobry wynik, ale to, co się stało, jest nie do opisania. Jeszcze nie mogę w to uwierzyć – cieszył się Erytrejczyk Biniam Ghirmay, zwycięzca Gandawa – Wevelgem.

Zaczęło się od ponad 200 km rywalizacji na trasie Brugia – De Panne. Wystąpiły 24 ekipy, które posłały do boju 164 zawodników. 10 kolarzy nie dotarło do mety, za to najszybszy był przedstawiciel gospodarzy – Belg Tim Merlier (Alpecin-Fenix).

Gospodarze znów triumfują

Niektórzy kibice jeszcze rozprawiali na temat wygranej Merliera, a zawodnicy już stali na starcie kolejnego wyścigu. Dwa dni później organizatorzy E3 Saxo Bank Classic zaserwowali zawodnikom pętlę liczącą 204 km, która zaczynała się i kończyła w Harelbeke, mieście w północno-zachodniej Belgii.

I tu znów powody do świętowania mieli kibice gospodarzy, którzy tym razem ponieśli do zwycięstwa Wouta Van Aerta (Jumbo-Visma), który zdawał sobie sprawę, że za jego wygraną stoi znacznie więcej osób.

– Chciałbym podziękować każdemu z moich drużynowych kolegów, bo dziś moja ekipa była niesamowita. Ta wygrana wiele dla mnie znaczy i jestem dumny z niej oraz z postawy całej naszej drużyny – cieszył się Van Aert na mecie.

A cały wyścig w skrócie wyglądał tak:

Wielka radość Erytrejczyka

Podczas E3 Saxo Bank Classic bardzo obiecująco zaprezentował się Biniam Ghirmay (Intermarché-Wanty-Gobert Matériaux), ale dwa dni później Erytrejczyk przeszedł samego siebie. Wygrał finisz podczas wyścigu Gandawa – Wevelgem i tym samym osiągnął największe zwycięstwo nie tylko w karierze, ale także w historii swojego kraju.

– To niewiarygodne i niesamowite. Przyjechaliśmy po dobry wynik, ale to, co się stało, jest nie do opisania. Jeszcze nie mogę w to uwierzyć – cieszył się Ghirmay.

Trudności gwiazdora

Z kolei w środę rozegrano Dwars door Vlaanderen i po raz drugi w karierze wygrał go Mathieu van der Poel (Alpecin-Fenix). Od początku wyścigu oczy kibiców zwrócone były jednak w stronę gwiazdy kolarstwa – Tadeja Pogacara (UAE Team Emirates). Słoweniec spisał się nieźle – zajął 10. miejsce, ale miał problemy z brukowanymi fragmentami trasy.

Zupełnie inaczej niż van der Poel. – Cieszę się, że wygrałem, bo to dodaje pewności siebie. Czułem się dobrze, byłem mocny, ale muszę być jeszcze lepszy – podkreślał Holender.

Teraz przed kolarzami wisienka na torcie jednodniowych belgijskich wyścigów – Ronde van Vlaanderen, który zostanie rozegrany w niedzielę.

Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl