Primoż Roglić ucieka, a goni go wataha z Movistaru – tak wygląda sytuacja po pierwszych etapach Vuelta a Espana, która w tym roku zapowiada się wyjątkowo emocjonująco. Równie ciekawie wygląda walka o zieloną koszulkę.
Sześć etapów i aż trzech liderów – podczas tegorocznej Vulety na razie nie da się nudzić. Najpierw na czele był Primoż Roglić (Jumbo – Visma), następnie do gry wszedł Estończyk Rein Taaramaae (Intermarche – Wanty – Gobert Materiaux), później na jeden dzień czerwoną koszulkę przejął Francuz Kenny Elissonde, by w czwartek znów wróciła do Roglicia.
„Był silniejszy ode mnie”
Odebranie trykotu nie było jednak taką prostą sprawą, choć Słoweniec planował to zrobić z przytupem. Najpierw na ucieczkę zdecydowała się grupa pięciu zawodników, ale na ostatnich serpentynach dopadła ją grupa pościgowa. Kilometr przed metą na czoło wyskoczył Magnus Cort (EF Education-Nippo), ale inny plan na ten wyścig miał Roglić. Z jednej strony gonił Duńczyka, ale z drugiej bronił pozycji lidera klasyfikacji generalnej. Cort tego dnia okazał się jednak lepszy.
– Był silniejszy ode mnie, zasłużył na zwycięstwo. Mnie jednak tak bardzo nie chodziło o wygranie etapu, ale o to, by nie ponieść dużych strat w klasyfikacji generalnej – mówił na mecie Roglić.
Cort: – To dla mnie coś wyjątkowego. Jestem bardzo szczęśliwy, że pokazałem, iż mogę wygrywać także w inny sposób, a nie tylko po finiszu z peletonu.
Czas na polowanie
Kolejne dni zapowiadają się jak zabawa kotka z myszką. A raczej kotków, którymi będą zawodnicy Movistaru, chcący upolować Roglicia. Za plecami Słoweńca w klasyfikacji generalnej jest bowiem aż trzech zawodników z zespołu jeżdżącego na co dzień w niebieskich koszulkach (Enric Mas, Miguel Lopez oraz Alejandro Valverde), ale każdy z nich chętnie zamieniłby błękit na czerwień.
Tymczasem dla Roglicia Vuelta jest ostatnią szansą na powetowanie sobie średnio udanego sezonu, w którym przygotowywał się na rewanż podczas Tour de France, ale musiał wycofać się z Wielkiej Pętli z powodu kontuzji. W ekipie Jumbo – Visma doskonale zdają sobie jednak sprawę, że nawet w ciągu jednego dnia cała klasyfikacja może przewrócić się do góry nogami, a do roli rewolucjonistów pretenduje także ekipa Ineos Grenadiers z Eganem Bernalem na czele. – Musimy spróbować, gdy nadarzy się szansa – podkreślał Kolumbijczyk, który w przypadku triumfu w Vuelcie zostanie najmłodszym zawodnikiem w historii, który skompletował wygrane we wszystkich wyścigach z cyklu Grand Tour.
Ciekawe etapy na horyzoncie
Równie ciekawie wygląda walka w klasyfikacji punktowej. Na razie w zielonej koszulce jedzie Jasper Philipsen (Alpecin – Fenix), ale ma tylko punkt więcej od Fabio Jakobsena (Deceuninck – Quick – Step). Z kolei w klasyfikacji górskiej prowadzi Taaramaae, a w młodzieżowej Bernal.,
Na Vuelcie wiele jednak może się jeszcze zdarzyć, a ciekawe rozstrzygnięcia mogą zapaść już w ten weekend. W piątek kolarzy czeka bowiem górski etap Gandia – Balcon de Alicante, następnie płaski odcinek z Santa Pola do La Manga del Mar Menor, a w niedzielę znów góry na etapie Puerto Lumbreras – Alto de Velefique,