Być może dzisiejsza przerwa pozwoli zregenerować się fizycznie, ale 24 godziny to może być za mało, by pojąć wszystko, co w weekend wydarzyło się na Tour de France.
Jeśli znacie kogoś, kto sprowadza kolarstwo do wielogodzinnej monotonnej jazdy, to sobotnie i niedzielne ściganie powinniście zadedykować właśnie tej osobie. Na Tour de France dawno bowiem nie było tak emocjonującego weekendu! Spodziewaliśmy się, że może być ciekawie, ale że aż tak? Oczywiście – Alpy od zawsze kojarzą się z niesamowitymi występami, ale w tegorocznej Wielkiej Pętli już pierwsze górskie etapy dały odpowiedź na wiele ważnych pytań.
Wszyscy pod górę, Pogacar po płaskim
W kolarstwie tylko laik mógłby powiedzieć, że po pierwszym tygodniu ścigania na Tour de France już wszystko jest wyjaśnione, ale trzeba przyznać, że jeśli chodzi o żółtą koszulkę lidera, to wiemy już bardzo wiele. Co prawda Tadej Pogacar (UAE Team Emirates) jednym z faworytów był już przed startem całego wyścigu, ale teraz stał się faworytem murowanym. A wystarczył do tego sobotni etap, czyli pierwsze ściganie w górach. Jak słusznie skomentował jeden z kibiców: „pod górę to jechał cały peleton, a Pogacar sunął sobie jak po płaskim”. Na 150-kilometrowej trasie z Oyonnax do Le Grand-Bornard główni pretendenci do wygrania Wielkiej Pętli trzymali się razem, ale na 31 km przed metą Pogacar wrzucił drugi bieg. I okazało się, że jego drugi bieg jest mocniejszy niż trzeci, czwarty, piąty, a nawet szósty u jego rywali. Słoweniec odjechał jak napędzany paliwem rakietowym, próbował stawić mu czoła jeszcze Richard Carapaz, ale zawodnik Ineos Grenadiers w końcu też musiał odpuścić.
Efekt? Przed etapem Pogacar do prowadzącego Mathieu van der Poela (Alpecin – Fenix) miał blisko 4 minuty straty, a po etapie naciągnął na siebie żółtą koszulkę z blisko 2 minutami przewagi nad Wout van Aertem (Jumbo – Visma). – Czy znokautowałem rywali? Nie wiem, po prostu dałem z siebie wszystko i miałem dobry dzień. Podjazdy były trudne, wszyscy na nich cierpieli. Moi koledzy z zespołu wykonali świetną pracę. Pokazaliśmy, że mamy wystarczająco mocną ekipę, by wziąć na siebie ciężar wyścigu – mówił skromnie na mecie Pogacar, ale kolarski świat jest pełen podziwu. Stąd m.in. takie memy:
„Jestem rozczarowany, że muszę opuścić Tour de France”
Sobotni etap jeszcze długo będzie odbijał się czkawką inny faworytom, bo ogromne straty ponieśli m.in. Geraint Thomas (Ineos Grenadiers) i Primoż Roglić (Jumbo-Visma). Zresztą tego drugiego już na Wielkiej Pętli nie ma. Przed niedzielnym etapem Słoweniec powiedział „dość”, a powodem były m.in. obrażenia, których nabawił się podczas kraksy na trzecim etapie.
– Nie ma sensu kontynuować tego wyścigu. Teraz jest czas na to, by wyzdrowieć i skoncentrować się na nowych celach. Jestem bardzo rozczarowany, że muszę opuścić Tour de France, ale muszę to zaakceptować. Mimo wszystko z optymizmem patrzę w przyszłość – mówi Roglić oficjalnej stronie swojego zespołu.
Czas na igrzyska olimpijskie
A co z Mathieu van der Poelem, który niemal cały pierwszy tydzień Wielkiej Pętli paradował w żółtej koszulce lidera klasyfikacji generalnej? No cóż, po niedzielnym ściganiu również postanowił pożegnać się z wyścigiem. W jego przypadku nie było to jednak wymuszone kontuzją czy wielki stratami, ale… chłodną kalkulacją. Więcej – taki był nawet plan jego oraz zespołu! Holender już wcześniej podkreślał, że nawet nie będzie próbował walczyć o wysokie miejsca w Wielkiej Pętli, ponieważ jego celem są igrzyska olimpijskie w Tokio.
Czas na dzień przerwy
Po 9 etapach w klasyfikacji generalnej prowadzi Pogacar, przed Benem O’Connorem (AG2R Citroen) i Rigoberto Uranem (EF Education – Nippo). Klasyfikacji punktowej przewodzi Mark Cavendish (Deceuninck – Quick-Step), a górskiej Nairo Quintana (Team Arkea – Samsic). W poniedziałek zawodników czeka dzień przerwy, a we wtorek będą ścigali się po płaskim etapie z Albertville do Valence.
Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl