Zaczyna się od krótkich przejażdżek i… na tym może też się skończyć. Warto jednak przekonać się, że wspólne wycieczki rowerowe przez całe życie mogą zacieśniać więzi między dzieckiem a rodzicem. Trzeba tylko dać im szansę.
Czasem samo: „chodź na rower” nie wystarcza, by dziecko złapało bakcyla. Pociecha musi bowiem widzieć sens i poczuć otoczkę wycieczki rowerowej, bo samo kręcenie pedałami na początku może wydawać się jej zbyt nudne. Dlatego warto zadbać o to, by wypad na rower był czymś więcej niż samą wycieczką. A gdy stanie się już Waszym rytuałem, trwać może przez dziesiątki lat.
Jak zaszczepić miłość do roweru?
Dziecku frajdę może sprawić już samo wytyczanie trasy – pokazywanie na komputerze zdjęć miejsc, do których planujemy dojechać, lub filmów zachwalających dane destynacje. Poza tym dziecko czuje wówczas, że jest częścią wycieczki rowerowej i nie traktuje jej jako polecenia ze strony rodzica.
Także pakowanie się na wycieczkę może być niezłą zabawą. Wyposażenie dziecka np. w jego własny bidon sprawi, że poczuje się jak zawodowiec, a wrzucenie do sakwy lub plecaka pełnowartościowego batona z musli sprawi, że zaspokoi nie tylko ochotę na słodycze, ale też poczuje się jak podczas uzupełniania energii na trasie wyścigu.
Najważniejszy jest jednak cel. O ile dorośli często jeżdżą na czas lub liczbę przebytych kilometrów, to dziecko lubi wiedzieć gdzie i po co jedzie. Punktami na trasie mogą być np. place zabaw (dla młodszych dzieci), miejsca tajemnicze lub związane z rozrywką (dla starszych) albo po prostu kąpieliska, baseny, kina, lodziarnie, cukiernie itp. Można też umówić się na powrót pociągiem, co również potrafi dać sporo radości.
Starsze dzieci czasem frajdę odnajdują w samym nawigowaniu. Co prawda rzadko kiedy używa się do tego kompasu lub mapy, ale już samo decydowanie gdzie i kiedy skręcić (np. dzięki nawigacji w telefonie) daje starszemu dziecku poczucie współodpowiedzialności oraz współorganizacji wyprawy.
Dla młodszych ciekawą motywacją jest zbieranie pieczątek, które można dostać w różnych schroniskach lub miejscach turystycznych. Inni rodzice zbierają z dziećmi przejechanie kilometry. Młodsi robią to w telefonach rodziców, starsi instalują aplikacje w swoich smartfonach. Za zebranymi kilometrami mogą iść nagrody, choć gdy dziecko połknie bakcyla, to często wystarcza sama satysfakcja.
Takie zbieranie kilometrów już się zresztą sprawdza. W całej Polsce właśnie zakończyła się kolejna edycja akcji „Rowerowy Maj”, której warunki uczestnictwa były proste – dzieci do szkoły lub przedszkola miały przyjeżdżać rowerami, hulajnogami lub na rolkach, a w zamian kolekcjonowały naklejki. Efekt? Blisko 80 tys. uczestników, którzy zaliczyli ponad 1,5 mln przejazdów.
Zamknij oczy…
A teraz, Rodzicu, zamknij oczy i wyobraź sobie, że mówisz dziecku: „Z okazji Twojego święta, pójdziemy na rower”. Nie za bardzo działa, prawda? A teraz spróbuj tak: „Z okazji Twojego święta urządzimy sobie tajemniczą wyprawę rowerową, podczas której będzie mieli misje do wykonania, a Ty będziesz dowodzić. Jeśli wszystko się uda, na końcu czeka na nas nagroda. A teraz choć, musimy spakować specjalny sprzęt!”.
Lepiej, prawda? A to już pierwszy krok do tego, by za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, to dziecko zadzwoniło z propozycją: „To co, zgodnie z tradycją idziemy dziś na rower?”.