Na tę rywalizację kibice czekali wiele zwariowanych miesięcy. 21 etapów, 3 450 kilometrów i emocje trudne do zmierzenia. W sobotę zaczyna się Giro d’Italia, pierwszy z trzech wyścigów z cyklu Grand Tour.
Ciekawie jest już przed startem, bo część drużyn tradycyjnie oszczędza siły najlepszych zawodników na najbardziej prestiżowy wyścig świata, czyli Tour de France (26 czerwca – 18 lipca).
Już wiadomo, że we Włoszech tytułu sprzed roku nie obroni Tao Geoghegan Hart. Brytyjczyk nie znalazł się w składzie Ineos Grenadiers, ale to nie znaczy, że ekipa odpuszcza pierwszy z Grand Tourów, bo jej liderem będzie Egan Bernal (zwycięzca Tour de France z 2019 r.). A oto jego pomocnicy:
Wiadomo również, że w Giro d’Italia nie zobaczymy bardzo dobrze radzącego sobie w tym wyścigu Rafała Majki. W UAE Team Emirates zdecydowali bowiem, że Polak w tym sezonie bardziej przyda się podczas Tour de France i Vuelta a Espana. Za to we Włoszech z jego ekipy o wygraną powalczy Davide Formolo.
https://twitter.com/TeamEmiratesUAE/status/1389601367740792832?s=20
We Włoszech nie zabraknie jednak polskich akcentów, bo w składach swoich drużyn awizowani są Maciej Bodnar (Bora-Hansgrohe), Łukasz Wiśniowski (Qhubeka Assos) i Tomasz Marczyński (Lotto Soudal). Co więcej, ten ostatni ma spróbować pokusić się o zwycięstwo etapowe.
– Tomek zaprezentował dobrą formę podczas Liège – Bastogne – Liège, do tego w 2017 r. wygrał dwa etapy Vuelta a Espana. Udowodnił, że potrafi odnaleźć się w ucieczkach – mówi o Polaku Mario Aerts, dyrektor belgijskiego zespołu.
Marczyński będzie miał 21 szans na wygraną, bo tyle etapów zaplanowano w Giro 2021. Łącznie zawodnicy mają do przejechania 3 450 km, a zaczną już w sobotę w Turynie.
Na pierwszy ogień pójdzie rywalizacja sprinterów i to na bardzo krótkim dystansie – 9 km. Tu nie będzie miejsca na pomyłkę, a już od pierwszych metrów zawodnicy będą musieli dać z siebie wszystko.
Później pole do popisu będą mieli taktycy, bo kolejne etapy są płaskie lub pagórkowate. Pierwsze większe wzniesienia zaczną się podczas szóstego etapu z Grotte di Frasassi do Ascoli Piceno.
Prawdziwa gratka dla górali zacznie się na dziewiątym etapie, gdy zawodnicy będą mieli do przejechania 158 km z Castel di Sangro do Campo Felice.
Później znów czekają nas etapy bardziej płaskie oraz dzień przerwy, a kolejne mordercze ściganie zacznie się na 14. etapie z Cittadella do Monte Zoncolan. To właśnie tutaj mogą wyłonić się faworyci do wygrania całego wyścigu, a już na pewno stworzy się grupa zawodników, która pogrzebie swoje szanse na dobry wynik końcowy.
Ostatni tydzień to będzie już próba dla najbardziej wytrwałych. Cztery poważne etapy górskie zakończone 30-kilometrową czasówką Senago – Mediolan wyłonią zwycięzcę 104. Giro d’Italia.
Najdłuższy odcinek zawodnicy przejadą 27 maja z Rovereto do Stradelli (228 km), a najkrótszy już w sobotę po ulicach Turynu (9 km). Zakończenie wyścigu 30 maja. „To będzie parada gwiazd” – zapowiadają organizatorzy, a my trzymamy kciuki, by mieli rację!
Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl