Już?! Dlaczego?! Chcemy jeszcze! Właśnie zakończył się 107. Tour de France, którego finisz godny był największego wyścigu świata. – Myślałem, że śnię – nie mógł uwierzyć Tadej Pogacar (UAE Team Emirates), zwycięzca Wielkiej Pętli.
Tegoroczny Tour de France minął niczym „czasówka” Tadeja Pogacara – błyskawicznie i z ogromną dawką emocji. I tak jak Pogacar, zwycięzcami powinni czuć się wszyscy, którzy żyli tegoroczną Wielką Pętlą. Kibice wygrali, bo dostali piękny wyścig i ogromną dawkę adrenaliny, a organizatorom powinno przyznać się żółtą koszulkę za pokonanie wielu przeciwności losu.
W niedzielne popołudnie na Polach Elizejskich bohater był jednak jeden – Pogacar. To właśnie dziś Słoweniec obchodzi 22. urodziny i chyba nie mógł sobie sprawić piękniejszego prezentu. – Czy dowierzam w to zwycięstwo? Jeśli spytacie mnie za tydzień czy miesiąc, to nie wiem, czy powiem „tak”. W końcu to największy wyścig na świecie – przyznał na mecie Pogacar, który został najmłodszym triumfatorem Tour de France od 1904 roku!
https://twitter.com/LeTour/status/1307756886519943170?s=20
Tak naprawdę wszystko rozstrzygnęło się dzień wcześniej, na górskiej „czasówce”. W klasyfikacji generalnej Pogacar tracił do swojego rodaka Primoża Roglicia (Jumbo-Visma) 57 sekund. W tegorocznej edycji obaj zawodnicy ścierali się kilkukrotnie, ale na czele klasyfikacji generalnej cały czas był Roglić. Żółtą koszulkę lidera wciągnął na plecy po 9. etapie i nie rozstawał się z nią ani na minutę. Aż do momentu, gdy na tablicy wyświetliły się wyniki sobotniej „czasówki”.
Roglić pojechał poniżej oczekiwań, jakby przygotowany był na 20., a nie 21. etapów. Z każdym kilometrem tracił do Pogacara i zwycięstwo niespełna 22-latka zaczynało nabierać realnych kształtów. – Nie miałem sił, by pojechać szybciej. Dałem z siebie wszystko, ale Tadej był za mocny. Jestem rozczarowany tym przedostatnim etapem, ale ogólnie uważam, że jako drużyna pojechaliśmy bardzo dobry wyścig. Dziękuję kolegom za to, co zrobili przez te trzy tygodnie. Jestem z nas dumny – mówił Roglić.
Dumny, ale przede wszystkim szczęśliwy był również Pogacar. „Czasówkę” pojechał najszybciej ze wszystkich, blisko dwie minuty szybciej od Roglicia. Wtedy stało się jasne, kto nazajutrz w Paryżu będzie pił szampana.
– Myślałem, że śnię. Czuję, jakby głowa miała mi eksplodować. Byłem zadowolony z drugiego miejsca, a teraz mam żółtą koszulkę. To coś nieprawdopodobnego. Jest mi też przykro z powodu Primoża, bo jechał bardzo dobry wyścig, ale podczas „czasówki” miał słabszy dzień. Dla mnie żółta koszulka jest spełnieniem marzeń i wielkim osiągnięciem. Kiedyś moim marzeniem było wzięcie udział w Tour de France, a teraz go wygrałem– nie mógł uwierzyć w swój sukces Słoweniec.
Pasjonująca walka rozegrała się również o zieloną koszulkę sponsorowaną przez Škodę. Ostatecznie w klasyfikacji punktowej triumfował Irlandczyk Sam Bennett (Deceuninck-Quick-Step), który zdetronizował Petera Sagana (Bora-Hansgrohe).
Pogacar triumfował też w klasyfikacji górskiej oraz młodzieżowej, a drużynową wygrała ekipa Movistaru.
107. Tour de France przeszedł do historii. Teraz przed kibicami kolarstwa aż 278 dni oczekiwania, bo kolejna Wielka Pętla startuje 26 czerwca2021 r. w Danii. Zaczynamy odliczanie!