Stało się! Po latach dominacji na Tour de France, Team Ineos będzie musiał oddać palmę pierwszeństwa! Ubiegłoroczny triumfator Egan Bernal dosłownie zgasł na jednym z niedzielnych podjazdów, a wraz z nim nadzieje brytyjskiej ekipy na kolejną wygraną.
Był rok 2015. W Warszawie hucznie otwierano drugą linię metra, „Ida” otrzymała Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny, a na Stadionie Narodowym rozegrano finały Ligi Europy w piłce nożnej. To właśnie od wtedy zawodnicy z ekipy Team Ineos (wówczas Team Sky) zawsze wygrywali Tour de France. W niedzielę, po 15. etapie było już jednak pewne, że ich panowanie właśnie się kończy.
Najpierw dzielił i rządził Chris Froome (trzy wygrane z rzędu), następnie wyprzedził go Geraint Thomas, a rok temu triumfował Egan Bernal. Różne nazwiska, różne techniki jazdy, różne sposoby na zwycięstwo, ale ekipa zawsze ta sama – brytyjski Team Sky, w zeszłym roku przemianowany na Team Ineos, a na tegorocznej Wielkiej Pętli występująca jako Ineos Grenadiers.
I właśnie ta nazwa przez najbliższe lata będzie kojarzyła się z końcem hegemonii brytyjskiego giganta, choć jeszcze przed startem sezonu wydawało się, że w zespole panuje kłopot bogactwa. Ineos mogło wystawić nawet czterech liderów, ale w końcu do Francji nie przyjechali Froome oraz Thomas. Teoretycznie nie był to jednak kłopot, bo na starcie stanęli Bernal (zwycięzca ubiegłorocznej Wielkiej Pętli) i Richard Carapaz (wygrany ubiegłorocznego Giro d’Italia). Na tydzień przed końcem rywalizacji jednak wiemy, że ani oni, ani żaden z ich kolegów, nie wygra Tour de France 2020.
– Czułem się wyczerpany, nie miałem mocy. Nie mam nic na usprawiedliwienie, inni byli po prostu silniejsi ode mnie – podkreślał na mecie Bernal.
Jego zmorą okazał się niedzielny podjazd pod Grand Colombier. Kolumbijczyka próbował holować Michał Kwiatkowski, ale Bernal gasł w oczach. Nie miał siły nawet na podjęcie walki, o gonieniu czołówki nie wspominając. Efekt? Ponad siedem minut straty do Tadeja Pogacara (Team Jumbo-Visma), który wygrał etap przed Primożem Rogliciem (UAE Team Emirates).
– Już od pierwszego podjazdu nie czułem się najlepiej i było blisko tego, by czołówka mi odjechała. Próbowałem walczyć, ale rywale byli mocniejsi. Nie mam już szans na wygraną, więc drużyna będzie musiała zmienić cele na tegoroczny Tour de France – przyznał Bernal.
To może oznaczać, że wolną rękę dostanie Michał Kwiatkowski. Do tej pory jedyny Polak na Wielkiej Pętli wyznaczony był do wspierania Bernala, ale teraz Ineos Grenadiers będą pewnie walczyli o zwycięstwa etapowe. A to otwiera przed Kwiatkowskim nowe możliwości.
– Nikt nie jest zwycięzcą przez całe życie i to właśnie jest piękno sportu. Egan, jeszcze wrócimy – wspierał swojego drużynowego kolegę „Kwiato”.
Po 15 etapach w klasyfikacji generalnej prowadzi Roglić, przed Pogacarem i Rigoberto Uranem (EF Pro Cycling). Liderem klasyfikacji sprinterskiej (sponsorowanej przez Škodę) jest Sam Bennett (Deceuninck – Quick – Step), górskiej Benoit Cosnefroy (AG2R Mondiale), a młodzieżowej Pogacar.
Decydujący będzie jednak najbliższy tydzień. Przez cztery dni kolarze będą wspinali się po alpejskich szczytach, a kluczowa może być czasówka, która odbędzie się w sobotę.
Zakończenie wyścigu dzień później, tradycyjnie na Polach Elizejskich. Wtedy dowiemy się, kto po Paryżu będzie jeździł z szampanem.