W nowy rok wjechaliśmy z kolejnymi odcinkami akcji regeneracji. To temat ważny, ale często zaniedbywany – nie tylko przez kolarzy amatorów. Większości wydaje się, że więcej znaczy dalej, wyżej i szybciej. Niestety nie do końca tak jest… Mam nadzieję, że wspólna akcja z Dominikiem Omiotkiem troszkę otworzyła Wam oczy na odpowiedni odpoczynek. Uwierzcie mi, że czasem lepiej skrócić trening właściwy o 10 minut i przeznaczyć ten czas na rozciąganie i rolowanie.
Kolejną ważną informacją jest kontynuowanie mojej przygody na łamach We Love Cycling. Udało nam się tutaj zgromadzić całkiem pokaźny zasób wiedzy i porad, tym chętniej będę dalej aktywnie uczestniczył w rozwoju bloga. Zmienimy jednak trochę tematykę działania i oprzemy ją na moim, jak to ładnie zostało określone, potencjale rodzicielskim. Co to oznacza? Napiszemy trochę o dzieciach – tych mniejszy i większych – w perspektywie sportu, roweru, a pewnie i bezpiecznego przewożenia ich w samochodzie. W mediach społecznościowych pojawią się prawdopodobnie cztery nowe twarze, aby nasz blog był jak najbardziej autentyczny. Nie znaczy to oczywiście, że staniemy się poradnikiem typowo rodzinnym, bo od czasu do czasu będziemy chcieli napisać o ważnych sprawach ze świata dwóch kółek, tym bardziej że mamy rok olimpijski. Jeśli będziecie mieli pomysły na fajne i interesujące Was tematy, chętnie się nad nimi pochylimy.
Dlaczego dzieciaki? To nasza przyszłość i nasze małe skarby. Każdy rodzic, nawet ja, choć wyznaję zasadę „jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz”, zawsze ma lekki stres, gdy zabiera dzieci na przejażdżkę, czy to po ścieżkach rowerowych, czy bezdrożach. I tutaj mamy pewne pole do popisu, by odpowiednio Was przygotować – żebyście mieli dobre nastawienie i potrafili zorganizować jazdę z dziećmi. Nie zawsze najdroższy rower czy kask załatwią sprawę, czasem wstępne przygotowanie w ogrodzie może wyeliminować ryzyko upadku, a dobre nastawienie mentalne i jakaś mała nagroda na koniec pomoże pokonać dyskomfort siedzenia na rowerowym siodełku i ból nóg. Zdecydowanie, nie chcę zrobić z Was rodziców z klubu KOR – Klubu Oszalałych Rodziców – którzy, zazwyczaj niechcący, ale jednak, potrafią mówić trenerowi z wieloletnim doświadczeniem, co i jak ma trenować ich dziecko. My skupimy się raczej na początkach, na zabawie poprzez sport, rodzinnym spędzaniu czasu na sportowo z nastawieniem na bezpieczeństwo. Być może odwiedzimy kilka miejsc słynących z doskonałej infrastruktury rowerowej i walorów turystycznych i eksperymentalnie sprawdzimy, czy rodzina 2+4 sobie poradzi. Bo jeśli my damy radę, to Wy również, a bardzo często przełamanie obaw i podane na tacy rozwiązania pomagają w realizacji nawet spontanicznych wyjazdów.
Tak więc nowy rok przynosi nowe wyzwania, które można nazwać inwestycjami, bo w pewnym sensie zainwestujemy trochę w przyszłość. Sam jestem ciekawy, jak sobie poradzę.