Dla wiktoriańskich kobiet wynalazek tak zwanego bezpiecznego roweru stanowił rewolucję. Mamy lata 90. XIX wieku i kobiecie wolno wskakiwać na siodełko i pedałować w kierunku większej niezależności. Ta epoka, zwana „szałem rowerowym”, stanowiła kluczowy punkt w historii emancypacji.
Od tej pory szał rowerowy był celebrowany i na pewno zasługuje na wszystkie słowa uznania, które padły pod jego adresem. Kobiety otrzymały pozwolenie na poruszanie się w przestrzeni publicznej bez opieki i nie było to źle postrzegane – co wcześniej było czymś niespotykanym. Doświadczenie pokazuje, że wszystko, co nowe i co pojawia się w społeczeństwie, na początku spotyka się z krytyką, dyskomfortem, a nawet oburzeniem, i jazda kobiet na rowerach nie była wyjątkiem.
Debata publiczna koncentrowała się na nieostrożnych, szybko jeżdżących rowerzystach i niebezpieczeństwie, jakie rzekomo stanowili dla pieszych. W przypadku kobiet na dwóch kółkach ludzie byli jeszcze bardziej sceptyczni. Co nosi rowerzystka? Dokąd jeździ? Jak się zachowuje i z kim rozmawia? Na wszystkie te pytania była jedna prosta odpowiedź: kolarstwo ujęte w rygorystyczne normy.
Jeśli chodzi o kolarstwo kobiet, społeczeństwo dbało o to, żeby nie wzbudzało dziwnych skojarzeń. Jazda na rowerze została przedstawiona jako coś, co nie tylko pomogło kobietom w utrzymaniu ich domowej roli, ale nawet ją wzmocniło. Jaki to świetny sposób na zwiększenie skuteczności podczas wykonywania obowiązków gospodyni domowej, prawda? Można szybciej załatwiać wszystkie sprawy lub zabrać całą rodzinę na lody na dwóch kółkach!
Phillip Gordon Mackintosh i Glen Norcliffe zwracają uwagę na słynną książkę, która stanowi świetny przykład na to, jak kobiety, mimo że mogły już jeździć na rowerze, musiały nadal przestrzegać społecznie ustalonych ról przypisanych kobietom – „A Wheel Within a Wheel” autorstwa Frances Willard. W pewnym sensie był to podręcznik dla kobiet, instruujący je, jak zachować przypisane kobietom role, jeżdżąc rowerem.
Kobieta na rowerze była postrzegana w kategoriach estetycznych. Piękna dama w równie pięknej sukience, która chroniła swój rower przed plamami od odcisków palców i która zawsze miała ze sobą czystą szmatkę jako element wyposażenia rowerowego. W książce wszystkie zdjęcia kobiet z rowerami robione były w ogrodzie i podkreślały znaczenie kobiecego sposobu jazdy na dwóch kółkach. Willard nazwała to „poezją ruchu”.
Kobietom zalecano przestrzeganie konwenansów, takich jak odpowiedni dystans, zsiadanie w kobiecy sposób i jazda w jednym rzędzie. Miały jeździć tylko łatwo dostępnymi, porządnymi drogami z telegrafami i telefonami. Nowoczesność pojmowano wówczas tak: wsiądź na rower, bądź miła, uprzejma i zjedz lody w parku, ale nawet nie myśl o pedałowaniu za szybko lub za daleko!
Wszystkie nowo ustalone zasady były prezentowane na zawodach hippicznych, kolarskiej imprezie, która pojawiła się w latach 90. XIX wieku. Turniej zorganizowany dla mężczyzn, kobiet i ich rodzin faworyzował kulturę jazdy ujętą w reguły i „właściwe” korzystanie z roweru przez sportowców. Oczywiście odbywały się różne gry rowerowe, ale musiały one wyglądać w określony sposób, nie dopuszczano się wykroczeń w stosunku do kodeksu moralnego.
Gdybyście w tamtych czasach nie przestrzegali zestawu norm i jeździli w obraźliwy sposób, natychmiast zostalibyście oskarżeni o wywrotową jazdę i wywołali oburzenie opinii publicznej. Oczekiwania co do kulturalnej jazdy dotyczyły zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Niemniej wiktoriańska moralność nadal sprawowała surowszą władzę nad kobietą, jej wyglądem, poruszaniem się w przestrzeni publicznej i ogólnie jej rolą w społeczeństwie. Jednak pozytywne zmiany, które wywołał szał rowerowy, są bezsprzeczne, a sam pojazd ponownie odegrał kluczową rolę w historii ludzkości.