Legendarny Eddy Merckx upadł podczas przejażdżki rowerowej i trafił do szpitala. Początkowo informowano, że jego stan jest ciężki, ale wygląda na to, że sytuacja została opanowana. To miała być zwykła niedzielna przejażdżka w gronie znajomych. 74-letni kolarz, przez wielu uważany za najwybitniejszego w historii tej dyscypliny, z niewiadomych przyczyn miał się przewrócić i uderzyć w głowę. Początkowo belgijska gazeta „Het Nieuwsblad” podawała, że sytuacja wygląda na skomplikowaną, ale nikt nie chciał ani potwierdzić, ani zaprzeczyć tej informacji.
Przyjaciel uspokaja
Tysiące kibiców nie tylko w Belgii, ale też na całym świecie, uspokoił dopiero Paul Van Himst, były piłkarz, a także przyjaciel Merckxa. – Kontaktowałem się z żoną Eddy’ego i mówi, że wszystko jest w porządku. Teraz planowane są kolejne badania – powiedział.
Hospitalizacja pięciokrotnego zwycięzcy Tour de France jest o tyle specyficzna, że kilka lat temu zdiagnozowano u niego arytmię serca, która wymaga używania rozrusznika.
Mimo to Merckx ostatnio wydawał się być w świetnej formie, a tegoroczny Tour de France w dużej mierze kręcił się właśnie wokół niego. To on był gościem honorowym podczas prezentacji trasy, to także ze względu na jego fantastyczne osiągnięcia Tour de France 2019 zaczynało się w Belgii. Powód? W 2019 roku minęło 50 lat od pierwszego triumfu Merckxa w Wielkiej Pętli.
„Kanibal” rekordzista
Merckx Tour de France wygrywał pięciokrotnie (w latach 1969 – 1972 i w 1974 r.), jest też rekordzistą pod względem zwycięstw etapowych (96), a jako jedyny zawodnik w historii, w trakcie jednego wyścigu wygrał klasyfikację generalną, punktową, sprinterską oraz górską (w 1969 r.).
– Eddy Merckx był wyjątkowym kolarzem, a dziś jest po prostu legendą – podkreślał Christian Prudhomme, dyrektor Wielkiej Pętli.
„Był jak Anita Włodarczyk w rzucie młotem czy Michael Phelps w pływaniu – gdy stawał na starcie, rywale w większości wiedzieli, że walka toczy się już tylko o drugie miejsce. Nieprzypadkowo Belg nazywany był „Kanibalem”, bo zwycięstwa brał z marszu – wygrywał jak chciał i kiedy chciał. A gdy był w słabszej dyspozycji, to dopisywało mu szczęście. Na ogół jednak przeszkodzić mógł mu tylko on sam” – pisaliśmy o Mercksie na We Love Cycling
Kolejna smutna wiadomość
Teraz cały kolarski świat czeka na informacje o zdrowiu kolarza wszechczasów. Jego wypadek to jednak nie jest jedyna zła informacja ostatnich dni, bo w weekend do szpitala trafił inny wybitny belgijski kolarz – Roger De Vlaeminck, który w latach 70. był jednym z najlepiej jeżdżących klasyki zawodników na świecie.
Z powodu ciągłych dreszczy znalazł się on na oddziale intensywnej terapii, gdzie lekarze centymetr po centymetrze prześwietlają jego ciało, by znaleźć przyczynę złego samopoczucia.
– Rozmawiałem też z żoną Eddy’ego Mercksa. W sumie wylądowaliśmy w szpitalu w tym samym czasie, ale mój pobyt tutaj ma potrwać ok. 14 dni, bo tyle czasu lekarze potrzebują na zlokalizowanie źródła dreszczy – powiedział De Vlaeminck na łamach „Het Nieuwsblad”.