Bernal! Bernal! Bernal!!! 22-letni kolarz Team Ineos rozpracował rywali jak stary wyjadacz i dziś sprawi, że cała Kolumbia oszaleje. W niedzielę ostatnie tegoroczne emocje na Tour de France – etap przyjaźni w Paryżu.
– To wszystko jeszcze do mnie nie dociera. Muszę już tylko dojechać do mety na Polach Elizejskich i wygram swój pierwszy Tour de France – mówił na mecie szczęśliwy Bernal, który będzie też pierwszym kolumbijskim triumfatorem w historii Wielkiej Pętli.
Pokaz siły Team Ineos
Na sobotnim, piekielnie trudnym etapie, Bernal znów nie szarżował, tylko z czujnością ważki pilnował zawodników, którzy mogliby mu pokrzyżować szyki w klasyfikacji generalnej. Cały sztab obserwował dla niego poczynania rywali, a Geriant Thomas wiernie towarzyszył przez niemal cały wyścig. W Team Ineos role bowiem odwróciły się niemal tak jak przed rokiem.
Wtedy liderem miał być Christopher Froome, ale w trakcie wyścigu palmę pierwszeństwa musiał oddać silniejszemu Thomasowi. Teraz to na Thomasa miał pracować cały zespół, jednak w Alpach okazało się, że Bernal jest mocniejszy i Walijczyk musiał pogodzić się z rolą kolarza numer 2.
W środku Thomasa buzowała pewnie sportowa złość, ale na mecie obaj kolarze zaprezentowali obrazek, który przejdzie do historii Tour de France
– To było niesamowite uczucie, gdy równo z Eganem przecięliśmy linię mety. Daliśmy pokaz siły naszego zespołu – przyznał na mecie Thomas, który serdecznie pogratulował swojemu koledze pierwszego miejsca, a sam awansował na drugie.
Kręcił ostatkami sił
– Bernal pokazał, że jest w świetnej formie, nie miał słabych stron. W pierwszym tygodniu nie zanotował wielkich strat, a w górach był zdecydowanie najlepszy – chwalił Kolumbijczyka Vincenzo Nibali.
To właśnie „Rekin z Mesyny” wygrał sobotni etap z podjazdem na Val Thorens i zrobił to w wielkim stylu. Niemal od początku trzymał się w czołówce, a zaatakował 13 km przed metą, gdy przed kolarzami była już tylko wspinaczka.
Włoch jechał bardzo dzielnie, choć grymas bólu na jego twarzy mógł wskazywać, że zaraz odpuści i nie wytrzyma tempa do samego szczytu.
– Ależ on teraz musi czuć palenie w nogach. Widać, że kręci ostatkiem sił. Próbował wygrać już na kilku innych etapach i w końcu dał radę. Tak zmęczonego go jeszcze nie widziałem… Piękne zwycięstwo! – zachwycał się Dariusz Baranowski, komentator Eurosportu.
Wojownik nie dał rady
Drogę z nieba do kolarskiego piekła przebył Julian Alaphilippe. Jeszcze dwa dni temu dumnie nosił żółtą koszulkę lidera i dawał Francuzom nadzieję na pierwsze zwycięstwo w Wielkiej Pętli od 34 lat, ale w Alpach męczył się potwornie.
Tysiące kibiców na trasie dodawało mu otuchy i dziękowało za trzy tygodnie pięknych emocji, ale kolarz Deceuninck – Quick – Step już tylko siłą woli kręcił w stronę mety.
– Brawa dla niego, to prawdziwy wojownik – podkreślał Baranowski, ale dla Alaphilippe’a to niewielkie pocieszenie, bo w klasyfikacji generalnej spadł na piąte miejsce.
Niech poleje się szampan!
Dziś przed zawodnikami kolarski karnawał, czyli etap przyjaźni. 128-kilometrowa trasa z Rambouillet na Pola Elizejskiej będzie ucztą dla sprinterów, ale – zgodnie z tradycją – w czołówce już nic nie powinno się zmienić.
Żółtą koszulkę do Kolumbii zawiezie Bernal, zwycięzcą klasyfikacji górskiej zostanie Romain Bardet z AG2R La Mondiale, a punktowej (sponsorowanej przez ŠKODĘ) Peter Sagan z Bora-hansgrohe.
Zapraszamy na kolarski deser pięknej kolarskiej uczty. Start etapu przyjaźni dziś o godzinie 17:55, relacja w Eurosporcie.
Niech poleje się szampan!
Klasyfikacja generalna po 20. etapie Tour de France:
- Eegan Bernal (Team Ineos) 79.52:52
- Geraint Thomas (Team Ineos) +01:11
- Steven Kruijswijk (Team Jumbo – Visma) +01:31
- Emanuel Buchmann (Bora – hansgrohe) +1:56
- Julian Alaphilippe (Deceuninck – Quick – Step) +3:45
- Mikel Landa (Movistar Team) +4:23
- Rigoberto Uran (Ef Education First) +5:15
- Nairo Quintana (Movistar Team) +5:30
- Alejandro Valverde (Movistar Team) +06:12
- Warren Barguil (Team Arkea – Samsic) +7:32
82. Michał Kwiatkowski (Team Sky) +2.43:44
127. Łukasz Wiśniowski (CCC Team) +3.46:05