Ta edycja zapowiada się wyjątkowo. Jeśli ta dynamika zmiany sytuacji oraz poziom emocji, których dostarczają nam zawodnicy, utrzyma się, będzie to najciekawszy Tour de France od lat.
Już dawno nie mieliśmy tyle pozytywnych emocji związanych z wyścigiem dookoła Francji, głównych aktorów jest wielu, a lokalni kibice wreszcie doczekali się swoich herosów. Jest ich dwóch, jadący w żółtej koszulce Julian Alaphilippe oraz Thibaut Pinot. Ten pierwszy rozkocha w sobie każdego obywatela Francji jeśli pojedzie jeszcze kilka dni w takim stylu jaki reprezentuje do dnia dzisiejszego. Król Julian, jak mówi się o Alaphilippie, walczy wyśmienicie, wszyscy zastanawialiśmy się czy obroni swoją przewagę podczas jazdy indywidualnej na czas, on tymczasem przewagę jeszcze powiększył, wygrywając swój drugi etap w tym wyścigu. Francja tego dnia oszalała. Wiarę w dobre nogi dał drugi z wymienionych bohaterów Francji, Pinot pojechał na czas rewelacyjnie, zajął 7 miejsce w pokonanym polu zostawiając takie nazwiska jak Asgreen, Kruijswijk, Fuglsang czy Tratnik. Pytań po etapie jazdy indywidualnej na czas było sporo, ale większość kręciło się wokół rywalizacji Alaphilippe-Thomas. Zawodnik Team Ineos etap ITT pojechał również świetnie, zajmując drugie miejsce i uciekając po raz kolejny najgroźniejszym rywalom, ale … pojawiło się kolejne pytanie, kiedy Julian zapłaci za wysiłek, który włożył w etap indywidualnej walki z czasem i jak duże będą to straty?
I tutaj przyszło kolejne miłe zaskoczenie drugiego tygodnia rywalizacji, czyli weekend w Pirenejach, dwa wymagające, bardzo ciężkie etapy z metą na podjeździe. Kultowy na trasie TDF, nazywany świątynią kolarstwa Colu tu Tourmalet oraz niedzielny etap do Foix kończący się podjazdem Prat d’Albis. Na obu etapach faworyci nie oszczędzili nam emocji, kibice szaleli gdy atakował Pinot, płakali gdy tracił lider wyścigu, ale jadący w żółtej koszulce zawodnik sobotni etap przejechał idealnie, jego dynamika znana jest wszystkim, ale na sam fakt wspinania się na ponad 2000 m.n.p.m z grupą faworytów ręce same składają się do oklasków. Ku wielkiej uciesze publiczności Alaphilippe nadrabia kolejne cenne sekundy nad obrońcą tytułu, a Pinot podnosi ręce w geście triumfu jako 3 kolarz w historii wygrywający na Tourmalet.
Drugi tydzień rywalizacji i jednocześnie pożegnanie z pięknymi Pirenejami to kolejny górski, naszpikowany podjazdami etap. Bohaterów mamy dwóch, wracający po zdrowotnych perypetiach do swojego poziomu, zawodnik polskiej drużyny CCC Team Simon Geschke oraz jak się okazało zwycięzca tego etapu Simon Yates z drużyny Mitchelton-Scott. Jednak oczy kibiców, dziennikarzy, a nawet samego wydawcy sygnału TV skierowane były na 3 osoby: Alaphilippe, Pinot i Thomas. Emocje sięgały zenitu, a faworyci jeden za drugim to przeżywali kryzys, to znów podkręcali tempo. Pireneje wycisnęły z zawodników ostatnie siły, ten dzień wielu z nich zapamięta na długo. Również my, gdyż widzieliśmy piękne obrazki naturalnej walki kolarskich twardzieli, walczących z zaciśniętymi zębami ze stromizną podjazdu oraz rywalami. Atakujący Pinot wprawił w niemałe zakłopotanie ekipę faworytów dominujących ten wyścig od lat, Team Ineos (wcześniej Team Sky) poczuł dzisiaj, że to będzie ciężki TDF. Alaphilippe bronił się do samego końca, skapitulował mogło by się wydawać na około 2 km do mety, tymczasem on znów przyspieszył i niwelował straty. Kibice szaleli, a takiego wsparcia nie miał chyba nawet Thomas Voeckler. Pinot urwał znów 49 bardzo cennych sekund do Thomasa, etap skończył na drugim miejscu, awansując w klasyfikacji generalnej na miejsce czwarte. Trzecie póki co okupuje Steven Kruijswijk z Jumbo-Visma ze stratą do lidera 1:47 oraz do Thomasa tylko 12 sek!
U progu trzeciego tygodnia ścigania w największym etapowym wyścigu świata sytuacja jest nadal otwarta, wydaje się, że pomimo wsparcie całej Francji, Julian Alaphilippe nie obroni żółtej koszulki, ale Francuzi nie tracą nadziei na końcowy triumf dzięki niesamowitej postawie Thibaut Pino. Mamy pięciu zawodników że stratą mniejszą jak 2 minuty 30 sekund do lidera, założyć więc możemy śmiało że z grupy Thomas – Kruijswijk – Pinot – Bernal – Buchmann wyłonimy zwycięzcę tegorocznej edycji TDF, gdyż pierwszego od ostatniego dzieli tylko 39 sekund! Zapowiada się więc bardzo interesujący ostatni tydzień wielkiej pętli, jedziemy w Alpy, które nie raz pokazały, że klasyfikację Touru potrafią przewrócić do góry nogami. Trzy mordercze etapy z przełęczami na wysokości ponad 2500 m.n.p.m my kibice oraz zawodnicy zapamiętają na długo.