Brzmi to jak świętokradztwo, ale miliony Francuzów pewnie chciałoby, żeby Tour de France skończył się już teraz! A wszystko za sprawą Juliana Alaphilippe’a, który wygrał poniedziałkowy etap i zdobył żółtą koszulkę lidera, w której po Polach Elizejskich żaden Francuz nie paradował od 24 lat!
Jest rok 1985. Zbigniew Religa dokonuje pierwszej w Polsce udanej transplantacji serca, Microsoft prezentuje światu system operacyjny Windows 1.0, a amerykańska telewizja emituje premierowy odcinek serialu MacGyver. To właśnie wtedy po raz ostatni Francuz wygrał Wielką Pętlę, więc nie ma się co dziwić, że w poniedziałek gospodarze Tour de France z takim entuzjazmem i nadzieję patrzyli na finiszującego Alaphilippe’a.
Ostatni raz uszczęśliwił ich Bernard Hinault, ale wtedy nikt nie spodziewał się, że Francuzów czekać będzie co najmniej ćwierć wieku bez wygranej w klasyfikacji generalnej. Teraz nadzieję na zdjęcie tej klątwy dał im 27-letni zawodnik Deceuninck-Quick Step.
Brak słów, łamiący się głos
Co prawda to dopiero początek ścigania, ale 27-letni Alaphilippe pokazał wielką moc. Zaatakował 15 kilometrów przed metą i wielu sądziło, że była to decyzja płynąca z serca, ale na pewno nie rozumu. Tymczasem Alaphilippe wytrzymał bardzo mocne tempo i jako pierwszy przeciął linię mety. Z radości machnął zaciśniętą pięścią, a oklaskiwały go tysiące kibiców.
– Brak mi słów, jestem ogromnie szczęśliwy. Żółta koszulka była moim marzeniem, które zawsze nosiłem z tyłu głowy. Wiedziałem, że to jest etap dla mnie, a że czułem się dobrze, to zaatakowałem już na podjeździe. Wówczas jednak nie spodziewałem się, że już do końca pojadę sam – przyznał na mecie Francuz, któremu ze wzruszenia aż łamał się głos.
Główna grupa przyjechała na metę 26 sekund po nim i tym samym w klasyfikacji generalnej Francuz ma 20 sekund przewagi nad Woutem van Aertem (Jumbo-Visma).
– Zdobycie żółtej koszulki i to w takim stylu jest czymś niesamowitym. Wiem, że byłem jednym z faworytów tego etapu, ale sprostanie oczekiwaniom wcale nie było proste – przyznał Alaphilippe.
Michał Kwiatkowski linię mety minął jako 60., a Łukasz Wiśniowski – 133. Polska grupa CCC straciła też koszulkę dla najlepszego górala, bo choć Greg van Avermaet zajął bardzo wysokie czwarte miejsce, to na podjazdach nie był w stanie dotrzymać kroku Timowi Wellensowi (Lotto Soudal). Z kolei w zielonej koszulce dla najlepszego sprintera (sponsorowanej przez ŠKODĘ) jedzie Peter Sagan.
– Prowadzę w klasyfikacji, ale przed nami jeszcze dużo ścigania. A dziś gratuluję Julianowi, końcówkę pojechał naprawdę szybko – przyznał Sagan.
Dla kogo szampan?
Dziś kolarze zmierzą się z liczącym 213,5 km etapem z Reims do Nancy. Tu do głosu mają dojść sprinterzy, na trasie rozmieszczono też dwie premie górskie (4. kategorii).
– Jesteśmy w Szampanii, a na razie szampana piją Francuzi za sprawą Alaphilippe’a. W 100 procentach wykorzystał szansę, za to my teraz będziemy trzymali kciuki, by na którymś z kolejnych etapów zwycięstwo odniosła ekipa CCC – zapraszał na kolejne dni ściągania Dariusz Baranowski, ekspert Eurosportu.
Klasyfikacja generalna po 3. etapie:
- Julian Alaphilippe (Deceuninck – Quick-Step)
- Wout van Aert (Team Jumbo-Visma) +20
- Steven Kruijswijk (Team Jumbo-Visma) +25
——
54. Michał Kwiatkowski (Team Ineos) +0.02:00
152. Łukasz Wiśniowski (CCC Team) +0.16:16