ŠKODA KODIAQ to samochód, który mocno testowałem przez ostatni rok i bardzo przypadł mi do gustu. Bo jakie, oprócz służbowego, jest najlepsze auto dla rowerzysty? Otóż takie, do którego po rozłożeniu tylnej kanapy rower wchodzi bez ściągania kół. To oczywiście żart, niemniej jednak w wielu przypadkach ułatwia to i przyspiesza wybranie się na trening lub rozpakowanie i spakowanie przed wyścigiem.
Samochód jest bardzo uniwersalny. Miałem przyjemność poruszać się modelami w wersji SCOUT oraz SPORTLINE. Oba mają ten sam silnik, ale inne wyposażenie, stylistycznie różne nadwozia i wnętrza. Gabarytowo są identyczne – mieszczą nie tylko rower szosowy, ale również MTB, a nawet ścieżkowca na oponie B+ od Krossa, o którym zrobiliśmy film.
KODIAQ podczas rocznych testów towarzyszył mi w kilku rodzinnych i rowerowych wyjazdach, łącznie zrobiłem około 40 000 km, więc sporo wniosków śmiało mogę wysnuć. W sumie w samej tylko Chorwacji byliśmy trzy razy, w tym dwa wyjazdy to kolarskie przygody na zgrupowaniu Huzar Bike Academy. Na zeszłoroczne mistrzostwa świata w Austrii oraz Tour de Pologne wolałem pojechać samochodem, aby być niezależnym i wyskoczyć czasem poza ramy ustalonego programu, czyli pokręcić się po okolicy – oczywiście na rowerze, który wraz z całym ekwipunkiem przemierzał ze mną trasy wyścigów. Zimowe wyjazdy na narty też nie stanowiły problemu, szczególnie te spontaniczne, bez myślenia o łańcuchach na koła – po prostu wsiadłem i jechałem, a gdy warunki robiły się ciężkie, włączałem specjalną opcję jazdy po śniegu, i dziękuję, zero stresu, byle do przodu. Oczywiście stały napęd na cztery koła cały czas czuwał nad drogowymi wybrykami, a wszystkie systemy ułatwiające jazdę dodatkowo zwiększały poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Moim zdaniem dla osób niezależnych, lubiących wyskoczyć czasem na rower w miejsca niestandardowe jest to auto idealne. Dzięki pakowności oraz właściwościom jezdnym każdy doceni zalety tego modelu ŠKODY.
Warto też zaznaczyć, że jako głowa niemałej rodziny wykorzystywałem auto do wspólnych wyjazdów. W czasie testów mieściliśmy się jeszcze w standardowym modelu ŠKODY KODIAQ, gdyż było nas pięcioro, więc wyjazd np. do Chorwacji na wakacje czy dłuższy weekend był kwestią zawsze otwartą. Zależał bardziej od mojego wolnego czasu niż pytania, jak to zrobić, żeby się ze wszystkim zmieścić do jednego auta. Ot, po prostu pakowaliśmy wszystko do bagażnika i w drogę. A uwierzcie mi, że hulajnogi, deskorolki czy cały dziecięcy asortyment do plażowania liczebnie trudno ogarnąć na palcach dwóch rąk. Oczywiście w tym przypadku nie było mowy o zabraniu roweru, jednak nie przez brak miejsca, tylko wyraźny zakaz małżonki, która stwierdziła: „Przynajmniej w wakacje nie chce widzieć żadnych rowerów”. Ale spokojnie, moi drodzy, w razie zielonego światła nie ma problemu z zabraniem rowerów, ponieważ ŠKODA do modelu KODIAQ oferuje dodatkowy bagażnik. Teraz muszę poprosić o KODIAQ w wersji siedmioosobowej, bo od kilku miesięcy jest z nami mała Lena. Przy okazji akcesoria, o których wspominałem wyżej, przejdą testy w warunkach bojowych.
Wyjątkowy wygląd czarnego SUV-a na 21-calowych obręczach kół robił wrażenie, a wygodne wnętrze świetnie nadawało się do stworzenia z tego samochodu środka transportu dla VIP-ów podczas wyścigów, które organizujemy. Wiele osób, które nie miało wcześniej do czynienia ze ŠKODĄ KODIAQ, było szczerze i bardzo mile zaskoczonych. Dynamiczny silnik całkiem żwawo napędzający tego kolosa sprawował się bardzo dobrze w warunkach wyścigów. Niejednokrotnie przemieszczanie się pomiędzy poszczególnym grupami kolarzy wiąże się z szukaniem skrótów polnymi drogami i tutaj po raz kolejny pomagają specjalne ustawienia zawieszenia, tym razem do jazdy w terenie. Panoramiczny dach, przez który sędzia główny może kontrolować przebieg rywalizacji, a fotograf robić zdjęcia, to bardzo praktyczny dodatek, który przewidziałem już na etapie symulacji wyposażenia zamawianego egzemplarza.
Spalanie w trasie to ważny punkt programu każdego rowerowego podróżnika czy aktywnie startującego zawodnika. Dojazd na wyścig to spory koszt w całej zabawie w kolarstwo. Miesięcznie jest bardzo dużo startów, więc łączna cena paliwa nie jest bez znaczenia. I tutaj bardzo miłe zaskoczenie, gdyż dwulitrowy diesel z napędem na cztery koła palił około 10 l, co na taki gabaryt jest wynikiem bardzo zadowalającym, a warto wspomnieć, że po 25 latach jazdy rowerem nogę mam ciężką. Ważne są tutaj również szkolenia, które dzięki współpracy ze ŠKODA Polska przeszedłem na ŠKODA Autodrom Poznań. Oprócz poznania techniki bezpiecznej jazdy można się solidnie podszkolić z jazdy ekonomicznej – warto wydać parę stówek, żeby zdecydowanie więcej zaoszczędzić później w codziennym życiu.
Reasumując – przesiadając się do modelu KODIAQ zdecydowanie zwolniłem (styl jazdy), a spokojna i dostojna jazda SUV-em była wielką frajdą. Wygoda wsiadania i wysiadania, którą docenią i starsi, i młodsi użytkownicy, oraz wysoka pozycja za kierownicą bardzo pomagają. Bogate wyposażenie w czujniki ułatwiające jazdę i manewry na parkingu są naprawdę przydatne, szczególnie jeśli nie czujemy wielkości auta. Cztery zmienne tryby zawieszenia i stylu jazdy pozwalają każdemu dowolnie skonfigurować ustawienia samochodu. Pakowność bagażnika, a przy okazji bardzo dużo miejsca na nogi w tylnym rzędzie dzięki przesuwnej dzielonej kanapie sprawiają, że nawet wysoki pasażer nie będzie się czuł skrępowany i zmęczony po podróży. Wiele dodatków, jak system nagłośnienia, oświetlenie Ambiente czy sportowe fotele, podkreśla bardzo ciekawe połączenia stworzone przez projektantów ŠKODY.
Obecnie przesiadłem się do ŠKODY SUPERB SPORTLINE 2.0 4×4 z silnikiem benzynowym o mocy 272 KM – właściwie tylko dla parametrów tego motoru, które notabene podnoszą adrenalinę, kiedy trzeba. Czasem w życiu przydaje się mała zmiana, tak jak zmieniamy rower z szosowego na górski, by za tym pierwszym trochę zatęsknić. Jeśli tylko będzie mi dane, kolejnym modelem, który chętnie przetestuję, bez wątpienia będzie KODIAQ w wersji RS.
Po prostu bardzo polubiłem to auto.
Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl.