Podczas gdy spodnie bloomery lub knickerbockery zostały zaadaptowane przez bardziej wyemancypowane rowerzystki, tradycjonalistki uważały taki strój za wysoce nieodpowiedni. Ale takie wtedy były czasy – bardzo restrykcyjnie dbano o tak zwaną przyzwoitość. „Kobiecy i skromny, a do tego funkcjonalny” – w ten sposób Ida M. Rew scharakteryzowała nowy damski strój rowerowy. W 1895 roku ten patent mieszkanki Nowego Jorku miał połączyć praktyczność spodni z pożądanym wyglądem spódnicy. Oto, co Rew miała jeszcze do powiedzenia na jego temat.
„Mój projekt stroju rowerowego dla kobiet opiera się między innymi na właściwym podtrzymywaniu biustu podczas jazdy. Otacza sylwetkę tuż poniżej linii piersi, zapobiegając nieprzyjemnemu uczuciu sztywności, oraz nie wywiera nacisku na klatkę piersiową, co umożliwia głębokie oddychanie przeponą. Nie uciska też płuc i pozwala pochylić się znacznie bardziej nad kierownicą. Zwykły gorset lub talia o sztywnym kroju uciskały klatkę piersiową i wrażliwy obszar brzucha, ograniczały też bardzo ruchy, ponieważ nie pozwalały pochylić się odpowiednio mocno do przodu i czuć się wystarczająco pewnie podczas jazdy. Mój wynalazek znacząco wpływa na bezpieczeństwo jazdy i nie powoduje dyskomfortu przez krępowanie ruchów rowerzystki”.
Spodnie miały być połączone ze spódnicą luźno wiszącymi paskami materiału, aby zapobiec w ten sposób niestosownej ekspozycji nóg rowerzystki. Czy któraś z pań chciałaby się w takim stroju wybrać na wycieczkę?