Przed wyścigiem taki wynik pewnie brałby w ciemno, ale po jego zakończeniu czuł niedosyt. Michał Kwiatkowski zajął trzecie miejsce w wyścigu Paryż – Nicea. Z kolei Rafał Majka otrzymał przydomek „twardziela”, choć stało się to w okolicznościach, których pewnie wolałby uniknąć.
Kolarze nazywają go nieoficjalnym rozpoczęciem sezonu, inni żartobliwie mówią, że to czas na zbijanie pourlopowych brzuchów. Paryż – Nicea ma jednak swoją renomę i niewiele brakowało, a padły łupem Michała Kwiatkowskiego.
Kapitalny tydzień
„Wyścig w stronę słońca” przygotowywany jest przez Amaury Sport Organisation, który organizuje także Tour de France, więc niektórzy dopatrują się w nim przedsmaków Wielkiej Pętli. Jeśli coś w tym jest, to Kwiatkowski w przyszłość może patrzeć z optymizmem.
Polak długo prowadził w Paryż – Nicea. Co prawda nie wygrał żadnego etapu, ale był pierwszy po czwartym, piątym i szóstym dniu ścigania. Później jednak na prowadzenie wskoczył jego kolega z Team Sky Egan Bernal i do końca już nie dał się dogonić.
– To był kapitalny tydzień, bo udało nam się osiągnąć główny cel, czyli wygrać klasyfikację generalną [Team Sky triumfował przed Mitchelton-Scott i Astana Pro Team]. Wyścig był niezwykle intensywny, Bardzo chciałem zwyciężyć, ale na Col de Turini nie byłem w stanie zrobić nic więcej – podkreśla Kwiatkowski.
Polak przyznał jednak, że Paryż – Nicea był dla niego tylko jednym z przystanków przed wyścigiem Liege – Bastogne – Liege.
https://www.facebook.com/kwiato/photos/a.582218888487241/2578883158820794/?type=3&theater
Poobijany Rafał Majka
Mniej szczęścia w wyścigu Tirreno- Adriatico ma inny polski kolarz eksportowy – Rafał Majka. Zawodnik grupy Bora Hansgrohe podczas jazdy drużynowej na czas wjechał w…przechodnia.
Ta sytuacja rozpaliła rowerowe środowisko. Jedni twierdzili, że to najlepszy przykład na to, jak nieuważnie na co dzień poruszają się piesi. Inni twierdzili jednak, że wyścig został nieodpowiednio przygotowany, ponieważ w takim miejscu powinny stać służby organizatora.
W Internecie trwała kłótnia, tymczasem Majka walczył z czasem. W końcu okrzyknięto go twardzielem, bo mimo pokiereszowanej twarzy i rozbitego łuku brwiowego zdecydował się kontynuować wyścig.
– Podczas dzisiejszego etapu odczuwałem ból po wczorajszej kraksie, na szczęście udało mi się ukończyć etap. Jedziemy dalej, chociaż kolejne dni nie będą dla mnie łatwe. Walczymy do końca – napisał nazajutrz 14 marca Majka na Facebooku.
Tirreno-Adriatco pokonało za to Gerainta Thomasa, triumfatora ostatniego Tour de France. Walijczyk wycofał się na czwartym etapie z powodu problemów żołądkowych. Tego samego dnia niezwykłej sztuki dokonał Alexey Lutsenko, który dwukrotnie przewrócił się, a mimo to wygrał etap. Za pierwszym razem Kazach wjechał na mokry piasek, za drugim… sam nie wie, co się stało. – To był wariacki wyścig – przyznał zawodnik Astany.
Zaskakująca decyzja UCI
Tymczasem wiadomo już, gdzie odbędą się mistrzostwa świata w 2024 roku. UCI zdecydowało się powierzyć organizację Zurychowi. To o tyle zaskakująca decyzja, że w przyszłym roku Mistrzostwa Świata także odbędą się w Szwajcarii, ponieważ zawodów nie zdołała zorganizować włoska Vicenza.