Kiedy wybiera się na Masiv, czeski tor wyścigowy, zakłada kask – nie tylko ze względu na regulamin. Ortopeda i traumatolog ze szpitala Bulovka w Pradze, doktor Pavel Cinegr, widział już w swojej karierze setki rannych rowerzystów. Szczególnie często przydarzają się im urazy głowy i są one wyjątkowo niebezpieczne, ponieważ mogą spowodować poważne i trwałe uszkodzenia mózgu. O tym, jakie ryzyko podejmujemy, wsiadając na rower, opowiada doktor Cinegr.
„Kolarstwo to mój ulubiony sport, więc nie chcę moralizować ani zniechęcać nikogo do roweru – sam czasami łamię zasady bezpiecznej jazdy. Jednak jako lekarz muszę wspomnieć o ryzyku związanym z tym skądinąd pięknym sportem”.
„Każda dyscyplina sportowa ma typowe dla siebie rodzaje obrażeń. Ze względu na dużą prędkość i ryzyko kolizji z wieloma różnymi obiektami jazda na rowerze zalicza się do najbardziej niebezpiecznych sportów, a spektrum potencjalnych urazów jest dość szerokie. Na szczęście w większości przypadków występują stosunkowo lekkie urazy, takie jak złamanie obojczyka, ramienia, obszaru nadgarstka, żeber i złamanie kompresyjne kręgów, ale im większa prędkość, tym większe ryzyko odniesienia poważnych obrażeń. A czasami zdarza się tak, że upadek na bok, nawet przy minimalnej prędkości, może spowodować poważne złamanie w okolicy stawu biodrowego”.
Od 2002 roku dr Cinegr odnotował potrójny wzrost liczby urazów odniesionych podczas uprawiania ćwiczeń rekreacyjnych. W większości przypadków byli to rowerzyści, rolkarze oraz piesi, na których wpadli rowerzyści lub rolkarze.
„Inne częste urazy podczas jazdy na rowerze to złamania kręgosłupa i żeber. Na szczęście pierwsze z nich ma najczęściej postać złamania kompresyjnego kręgów, co oznacza, że kręgi ulegają kompresji, ale bez rozerwania i uszkodzenia rdzenia kręgowego. Niemniej jednak rowerzyści z takimi obrażeniami muszą przez około trzy miesiące nosić gorset, a czasami konieczna jest też operacja. Mimo że powyższy uraz zalicza się do »drobnych« obrażeń, zdecydowanie nie jest niczym przyjemnym”.
„Najcięższe obrażenia zwykle występują podczas kolizji drogowych i są one na tyle poważne, że mogą zagrażać życiu rannego. Są to urazy głowy, klatki piersiowej, brzucha albo urazy kilku narządów (mówimy wtedy o obrażeniach wielonarządowych). Oczywiście najbardziej niebezpieczne są urazy głowy – mogą bezpośrednio zagrozić życiu i być przyczyną potencjalnych trwałych uszkodzeń mózgu. Takie urazy mogą wystąpić po kolizji z jakąś twardą, solidną przeszkodą, taką jak drzewo, słup czy samochód, a także po pozornie nieszkodliwym upadku z roweru. Pamiętam przypadek rowerzysty bez kasku, który z minimalną prędkością uderzył głową o reling, co spowodowało krwotok mózgu i trwałe kalectwo. Oczywiście kask nie jest rozwiązaniem na wszystko, ale podnosi bezpieczeństwo i daje możliwość uniknięcia niektórych rodzajów urazów lub przynajmniej ogranicza wynikające z nich konsekwencje”.
„Najbardziej zagrożoną grupą są rowerzyści poruszający się w ruchu miejskim. Jeśli chodzi o mechanizm powstawania obrażeń, to zderzenia czołowe z dużą prędkością są oczywiście najbardziej niebezpieczne. Poszkodowani w takich wypadkach często trafiają na specjalistyczne oddziały traumatologii. Jeśli nie umrą na miejscu lub wkrótce po przybyciu do szpitala, to często pozostają w trwałym stanie wegetatywnym. Poważne uszkodzenia mózgu uniemożliwiają im samodzielne poruszanie się, mówienie, komunikowanie się i jedzenie, co skutkuje tym, że przebywają na specjalistycznych oddziałach intensywnej terapii i są uzależnieni od opieki już do końca życia”.
„Dla dzieci groźne są urazy w okolicy brzucha, które zdarzają się podczas upadku na kierownicę. Mogłoby się wydawać, że to nic poważnego, zwłaszcza że dzieci czasem mają poczucie winy, więc nie mówią o tym, że cierpią. Uderzenie brzuchem w kierownicę może spowodować niezauważalne na zewnątrz uszkodzenie wątroby lub śledziony. Szczególnie pęknięta śledziona powoduje rozległe krwawienie do jamy brzusznej i bez pomocy medycznej konsekwencje mogą być nawet śmiertelne”.
„Rowerzyści rzadko zdają sobie sprawę z tego, że sami mogą poważnie zranić innych i że może to mieć nie tylko skutki moralne w postaci wyrzutów sumienia, ale także poważne konsekwencje finansowe i prawne. Znam pacjentów, którzy cierpieli nie tylko z powodu własnych obrażeń, ale i prawnych następstw swoich błędów. Wyroki w zawieszeniu za uszkodzenia ciała i wysokie odszkodowania finansowe nie są wcale rzadkością”.
„Od paru lat z niepokojem obserwuję pewien trend podczas korzystania ze Stravy. Użytkownicy tej aplikacji ustawiają parametry, porównują swoje czasy z innymi w miejscach o dużej koncentracji ludzi, na przykład na ścieżkach rowerowych, i robią to podczas jazdy. Oprócz rowerzystów ze ścieżek korzystają też rolkarze, rodziny z dziećmi, biegacze, matki z wózkami. Rowerzyści, którzy próbują bić swoje rekordy w ich bezpośrednim sąsiedztwie, stanowią zagrożenie zarówno dla siebie, jak i dla ludzi wokół nich. Twórcy i użytkownicy Stravy powinni przemyśleć i ograniczyć potencjalnie niebezpieczne opcje w aplikacji. Z przykrością muszę stwierdzić, że ja też daję się czasami ponieść emocjom i w niebezpieczny sposób korzystam ze Stravy, ale mimo to pozwolę sobie zaapelować o rozwagę w tym temacie”.
„Czasem śledzę dyskusje na temat obowiązkowego zakładania kasku. Nie jestem fanem systemowych nakazów. Każdy jest odpowiedzialny za własne zdrowie. Rowerzyści, którzy używają kasków, chronią głowę, co zmniejsza ryzyko pęknięcia czaszki i bezpośredniego uszkodzenia mózgu po uderzeniu w twardą przeszkodę. Dorastałem w czasach, kiedy nie były one tak spopularyzowane, i często jeździłem z gołą głową, więc zajęło mi trochę czasu, aby przyzwyczaić się do kasku. W każdym razie – ponieważ w mojej pracy widzę, jak poważne mogą być konsekwencje urazów głowy – nie trzeba mnie specjalnie namawiać do zakładania kasku, kiedy idę na rower”.
Nie da się w kolarstwie całkowicie wyeliminować upadków i kontuzji, a adrenalina i endorfiny, których ten sport dostarcza, są niesamowite. Jednak na pewno pomocne będzie myślenie od czasu do czasu o potencjalnych konsekwencjach nieostrożnej jazdy. Życzę Wam wszystkim wykręcenia wielu kilometrów bez żadnych niemiłych przygód”.
Artykuł powstał we współpracy ze skoda-auto.pl