Gdyby jednak zdecydował się na piłkę nożną, to pewnie grałby w zespole występującym w zielonych koszulkach i na pewno byłby jego liderem. Peter Sagan po raz szósty (!) w zielonym trykocie zakończył Tour de France i tym samym wyrównał rekord wszech czasów w triumfach w klasyfikacji punktowej (sponsorowanej przez Škodę).
Słowak walkę o zieloną zdominował mocniej niż Leo Messi piłkę nożną czy Michael Jordan koszykówkę. Wystarczy napisać, że wygrał każdą (!) klasyfikację punktową Wielkiej Pętli, którą ukończył!
„W tym roku ta wygrana smakuje jednak specjalnie, szczególnie po upadku, który przydarzył mi się na jednym z ostatnich etapów. Dziękuję wszystkim, którzy znów mi pomogli” – napisał Sagan na Facebooku, a gdyby zagłębiał się w szczegóły, to musiałby wymienić trzech Polaków: Rafała Majkę, Macieja Bodnara i Pawła Poljańskiego, którzy jeżdżą z nim w Bora Hansgrohe.
Rower od siostry
Historia Sagana jest o tyle niecodzienna, że jeszcze trzy lata przed inauguracyjnym startem w Tour de France wszystko wskazywało, że wkrótce na rower szosowy w ogóle nie wsiądzie. – Patrzę na moje ostatnie osiągnięcia i skłaniam się ku kolarstwu górskiemu – mówił.
W rodzinie jednak wiedzieli, że Peter w sekundę może zmienić zdanie, tak jak zrobił to np. w wieku 7 lat. Wówczas wymarzył sobie karierę piłkarza, ale z marzeń zrezygnował po… tygodniu i zdecydował się na kolarstwo.
Choć łatwe to nie było, bo w domu się nie przelewało. Rodzice prowadzili mały sklep spożywczy 40 kilometrów od polskiej granicy i na starcie nie było ich stać, by wyposażyć syna w sprzęt najwyższej klasy. Doszło nawet do tego, że jeden z pierwszych wyścigów Sagan wygrał na… rowerze siostry, kupionym w supermarkecie. Słabość sprzętu nadrabiał siłą nóg.
Do jazdy po szosie przekonała go drużyna Liquigas, a dokładniej gwarantowane 33 tys. euro za sezon. I bardzo dobrze, bo od początku zawodowego ścigania widać było, że Peter to niezwykły talent. Bez tego nie byłby w stanie niemal na stałe przykleić do siebie zielonej koszulki Tour de France, a także zdobyć trzech ostatnich tytułów mistrza świata oraz mistrzostwa Europy.
– Ostatnio ktoś żartował, że nie pamięta, kiedy Sagan jechał w swojej normalnym, klubowym trykocie – uśmiechali się komentatorzy Eurosportu.
Zwycięstw mogło być jeszcze więcej
Podczas tegorocznego Tour de France wszyscy czekali na rekord Christophera Froome, który miał wygrać po raz piąty i tym samym dołączyć do najlepszych zawodników w dziejach wyścigu. Zamiast tego w historii tegorocznej Wielkiej Pętli zapisał się jednak wyczyn Sagana.
Słowak wygrał klasyfikację punktową po raz szósty, a wcześniej udało się to tylko Erikowi Zabelowi (1996 – 2001), choć pierwsza zielona koszulka dla Niemca cały czas jest przedmiotem niejasności, bo zdobył ją w czasach, gdy przyznał się do stosowania EPO.
Sagan już dziś wyprzedzałby Zabela bezdyskusyjnie, gdyby nie wpadka na zeszłorocznym Tour de France. Podczas finiszu uderzył łokciem Marka Cavendisha i choć zarzekał się, że zrobił to przypadkowo, to sędziowie nie dali wiary jego tłumaczeniom. Słowak został wyrzucony z Wielkiej Pętli i tym samym pozbawiony szans na zieloną koszulkę. I to szans ogromnych, bo Sagan zielone trykoty gromadzi jak wytrawny łowca trofea – w tym roku zdobył blisko dwa razy więcej punktów (477) niż drugi w klasyfikacji Alexander Kristoff z UAE Team Emirates (246 punktów).
Sagan zieloną koszulkę wciągnął na siebie po drugim etapie i nie oddał jej już do końca. I zanosi się na to, że może jej nie oddać jeszcze przez kilka najbliższych lat.
Sagan wygrał klasyfikację punktową (sponsorowaną przez Škodę) tegorocznego Tour de France, zwycięzcą generalnej został Geraint Thomas, górskiej Julian Alaphilippe (Quick-Step Floors), a młodzieżowej Roger Latour (AG2R).