Piotr „Szwed” Szwedowski: E-bike

Autor: Piotr Szwedowski

Dzisiejszy wpis poświęcony został jednemu z najbardziej kontrowersyjnych tematów w świecie MTB. Rowery ze wspomaganiem elektrycznym potocznie zwane „elektrykami” to kwestia, która od kilku sezonów wywołuję burzę komentarzy i lawinę hejtu. E-biki od dwóch sezonów są mi bardzo bliskie – stąd pomysł na ten artykuł.

Jestem rowerzystą dość ortodoksyjnym, reprezentuję tak zwaną starą szkołę. Mój ulubiony rozmiar kół w MTB to 26”, a dobrą stal uważam za najlepszy materiał do budowania ram. Nietrudno zgadnąć, że byłem mocno sceptyczny, gdy rynek kolarski zaczęły podbijać rowery górskie ze wspomaganiem elektrycznym. Mój sceptycyzm zamienił się w fascynację już po pierwszej jeździe na porządnym MTB ze wspomaganiem.

W tym miejscu muszę szybko wyjaśnić, że e-bike, czyli rower ze wspomaganiem elektrycznym, nie ma nic wspólnego z motocyklami elektrycznymi czy konstrukcjami z pedałami o napędzie elektrycznym. E-bike to rower napędzany siłą mięśni, w którym pracę naszych nóg wspomaga silnik elektryczny. Taki rower nie pojedzie bez naszego wysiłku, nie ma tam gazu jak w motocyklu – do zainicjowania pracy wspomagania elektrycznego potrzebna jest siła naszych mięśni. Rowery górskie ze wspomaganiem elektrycznym na zachodzie Europy już przeważają nad „normalnymi” MTB. Mowa oczywiście o miejscach w górach, takich jak Lago Di Garda czy Kaprun. Zeszły sezon dla kilku czołowych producentów sprzętu rowerowego z zachodu Europy był pierwszym, w którym sprzedaż elektryków przewyższyła sprzedaż klasycznych rowerów górskich. Rowery MTB ze wspomaganiem elektrycznym to przyszłość – i jest to fakt, a nie hipoteza.

 

E-biki to temat rzeka, więc dla potrzeb tego artykułu ograniczę się do zalet i wad takiego sprzętu w porównaniu z klasycznym rowerem górskim pod kątem użytkowania przez osoby początkujące i średniozaawansowane.

E-bike w górach daje poczucie wolności, uczucie podobne do tego, kiedy w dzieciństwie opanowaliśmy jazdę na rowerze i nagle świat stanął przed nami otworem. Osoby ze słabszą kondycją są w stanie jeździć po trasach, które wcześniej były dla nich niedostępne – nagle ambitniejsza wycieczka górska staje się możliwa. Paradoksalnie rower MTB ze wspomaganiem elektrycznym jest dużo bardziej skuteczny w treningach dla osób początkujących i średniozaawansowanych. Przyczyna jest banalna – po prostu jeździmy dużo więcej. Nasza górska przejażdżka nie kończy się zadyszką po pierwszym podjeździe, ale spędzamy kilka godzin w górach z uśmiechem na twarzy i kilkudziesięcioma kilometrami ścieżek za naszymi plecami.

Bardzo ważne jest to, że dzięki wspomaganiu całą jazdę robimy w tak zwanym „tlenie”, czyli strefie tętna, która umożliwia nam wysiłek przez długie godziny – nie zakwaszamy mięśni, wydajnie spalamy tłuszcz oraz co najważniejsze następnego dnia w dobrym samopoczuciu mamy ochotę na kolejną jazdę. Chęć do jazdy i radość wpływają na liczbę kilometrów przejechanych e-bikiem w górach, a to finalnie ma ogromny wpływ na naszą kondycję i technikę jazdy.

Kolejną zaletą elektryków jest rodzinny aspekt uprawiania kolarstwa górskiego. Pamiętam pierwszą przejażdżkę na elektryku wraz z moja żoną. Żona wyposażona była w MTB ze wspomaganiem, a ja jechałem na klasycznym rowerze górskim XC hardtail. Zrobiliśmy w terenie górzystym 65 kilometrów z przewyższeniem ponad 2 tys. metrów. Żona była zachwycona, a wycieczkę skwitowała stwierdzeniem: „Nie zdawałam sobie sprawy, że mieszkamy w tak pięknym miejscu”.

E-bike MTB jest wręcz stworzony do holowania przez kilkadziesiąt kilometrów przyczepek dziecięcych z dzieckiem, prowiantem i odzieżą na zmianę. Kolejnym ciekawym pomysłem są e-biki MTB dla dzieci. Nie ma to nic wspólnego z rozleniwianiem pociech, ale pozwala rodzicowi jeżdżącemu na rowerze górskim zrobić dłuższą przejażdżkę po górach wraz z dzieckiem. Przejażdżkę, która nie zakończy się płaczem kilkaset metrów od parkingu, tylko takiej, podczas której rodzic spędzi z dzieckiem wspaniały czas, robiąc pokaźną pętlę po ścieżkach rowerowych singletrack, na przykład w Świeradowie czy Bielsku.

E-bike jest świetnym rozwiązaniem dla osób, które mają mało czasu na jazdę, a chcą jeździć regularnie. Elektrykiem w ciągu półtorej godziny można wyjeździć tyle, ile normalnie średniozaawansowana osoba przejeżdża w ciągu całodniowej weekendowej wycieczki. To umożliwia nam fajny trening po pracy, kiedy nie mamy kilku godzin przeznaczonych na rower.

Rowery ze wspomaganiem są tym użyteczniejsze, im bardziej zróżnicowane jest ukształtowanie terenu, po którym jeździmy. Na nizinach nie wykorzystamy potencjału roweru górskiego ze wspomaganiem – pewnie dlatego Szwajcaria jest kolebką e-bike’ów. To właśnie w tym górzystym kraju swoje siedziby mają wiodący producenci takiego sprzętu.

Nie ma jednak rozwiązań idealnych. Wśród wad e-bike’ów w pierwszej kolejności należy wymienić ich cenę i wagę.

Ceny z pewnością staną się niższe, gdy rynek nasyci się takimi rowerami i zaczną być sprzedawane również używane sprzęty. W chwili obecnej jest to największy minus elektryków. Waga stanowi natomiast główny problem w transportowaniu e-bike’a. Ładowanie takiego roweru do samochodu dla osób drobnej postury bywa kłopotem. Ten sam problem pojawia się podczas wkładania roweru na bagażniki dachowe czy wnoszenia go do mieszkania po schodach – 20 kilogramów to jednak  całkiem sporo. Podobnie jak w przypadku cen, waga takich rowerów z roku na rok będzie coraz niższa, już teraz na rynku dostępne są konstrukcje ważące około 17 kilogramów.

Wadą z pewnością jest też hamowanie elektryka. Podczas jazdy trzeba zawsze pamiętać, że taki rower hamuje słabiej od swojego klasycznego odpowiednika. Jest to oczywiście spowodowane większą masą, która ma odczuwalny wpływ na jazdę w terenie.

Polecam każdemu interesującemu się kolarstwem górskim wypożyczenie e-bike’a na kilka godzin. W górach powstaje coraz więcej takich wypożyczalni, a własne doświadczenie to z pewnością najlepszy sposób na wyrobienie sobie opinii o elektryku.