Zawody Ironman na Hawajach – oto cel Daniela Buscha na następny rok. Kiedy decydujesz się na udział w najtrudniejszym wyścigu wytrzymałościowym świata, musisz przygotować się na 3,86 km pływania, 180,2 km jazdy na rowerze i 42,195 km biegu. 34-latek z Niemiec pokonał ten dystans w 10 godzin i 5 minut. Do pobicia obecnego rekordu świata ustanowionego przez niemieckiego sportowca Jana Frodeno dwa lata temu Danielowi zabrakło co prawda około 2,5 godziny, ale i tak jest zadowolony ze swojego wyniku.
Dla Daniela sport okazał się wybawieniem. Wszystko zaczęło się, gdy kilka lat temu terapeuta z centrum odwykowego pokazał mu film „Bieg po życie – od narkomana do Ironmana”. Wtedy Daniel postanowił zamienić swój nałóg na aktywność fizyczną. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak trudne to będzie zadanie. Ważył wtedy 130 kg i miał już za sobą kilka bezskutecznych prób zerwania z nałogiem. W 2006 r. rozpoczął terapię w zamian za odstąpienie od wykonania wyroku pozbawienia wolności za rozprowadzanie narkotyków. Terapia pomogła mu wprawdzie uniknąć więzienia, ale nie miała szczęśliwego zakończenia. Wkrótce Daniel powrócił do nałogu.
Daniel sięgnął po narkotyki we wczesnej młodości. Zaczął palić marihuanę w wieku 18 lat, potem brał speed, ecstasy i LSD. W wieku 20 lat spróbował heroiny i silnie się od niej uzależnił. Codziennie wydawał do 200 euro na narkotyki i musiał zająć się ich rozprowadzaniem, żeby sfinansować nałóg. Studiował jeszcze wtedy chemię na uniwersytecie, ale narkotyki zniszczyły jego życie osobiste. Daniel był zmuszony opuścić swoje mieszkanie, bo zalegał z płatnością za cały rok. W końcu został też zawieszony na studiach. Daniel zdecydował, że po raz ostatni sam spróbuje rzucić narkotyki.
Wtedy naprawdę wszystko się zmieniło. Czy śnieg, czy upał, Daniela codziennie można spotkać na bieżni. Po ukończeniu 8-kilometrowego biegu biegnie jeszcze do szkoły, co daje łączną trasę 12 km. Daniel przebiega średnio około 80 km tygodniowo. Kiedy tylko pozwala na to pogoda, trening uzupełnia również o jazdę na rowerze.
Marzenie, by zostać Ironmanem, zrodziło się w 2012 r. podczas pobytu w centrum odwykowym Seven Dwarfs nad Jeziorem Bodeńskim. Początki Daniela były trudne. Walczył z dużą otyłością i lenistwem, ale bardzo szybko jego kondycja się poprawiła i dziś nie wyobraża już sobie dnia bez sportu.
Na podłodze w jego mieszkaniu czeka sześć par butów do biegania. Daniel wyjmuje z szuflady artykuł o ludziach, którzy zmarli na skutek przedawkowania narkotyków. Są wśród nich jego przyjaciele. Chwilę potem sięga po swoje zdjęcie w T-shircie o trzy rozmiary większym niż ten, który nosi dziś. Człowiek na zdjęciu wygląda zupełnie inaczej niż szczupły i muskularny sportowiec Daniel po kilku latach ciężkiego trenowania. Pod skórą odznaczają się żebra, szerokie ramiona zdradzają liczbę godzin spędzonych na pływalni, a łydki świadczą o tysiącach kilometrów przejechanych na rowerze.
Daniel ma już gotowy plan na ten rok. W kwietniu brał udział w maratonie w Zurychu, jesienią wybiera się na triathlon długodystansowy do Amsterdamu, a w przyszłym roku najważniejszym wydarzeniem będzie wyścig we Frankfurcie, dzięki któremu chciałby zakwalifikować się do zawodów Ironman na Hawajach. Daniel, który kiedyś trwonił pieniądze na narkotyki, dziś jest bardzo oszczędny. Nie zarabia dużo, a opłata wpisowa w wyścigu na Hawajach wynosi 900 dolarów. Treningi również kosztują, ale to zaledwie ułamek kwoty, którą Daniel, w przenośni, wyrzucał do kosza jeszcze kilka lat temu.
Sport zastąpił mu narkotyki ze wszystkimi tego konsekwencjami, włącznie z poczuciem podekscytowania spowodowanym endorfinami uwalnianymi do krwi Daniela po ciężkim treningu. Daniel mówi, że zawsze istnieje ryzyko nawrotu choroby, ale jak na razie uprawianie sportu jest dla niego o wiele lepszym sposobem na życie. Życzymy Danielowi spełnienia marzeń i mamy nadzieję zobaczyć go w przyszłym roku na Hawajach.