Myśleliście, że to zwycięzca pierwszy przecina metę etapu na Tour de France? Nie, nic z tych rzeczy. Wcześniej robi to… 170 wymyślnych pojazdów. Zapraszamy do samego środka wielkiej karawany sponsorskiej, która od 87 lat jedzie wraz z Wielką Pętlą!
Dane nie pozostawiają wątpliwości – kibice przyjeżdżają na Tour de France przede wszystkim dla kolarzy, ale jako drugi najważniejszy powód wskazują właśnie paradę! Kolorową, roztańczoną, hojną i przede wszystkim przypominającą, że ten wyścig to wielki sport, ale też świetna zabawa!
18 milionów prezentów i prezencików!
Kolarze dopiero zaczynają rozgrzewkę, a przy trasie już czekają tysiące ludzi. Przebierają nogami, zerkają za zakręty i nasłuchują klaksonów. Tak, fani doskonale wiedzą, że każdego dnia emocje zaczynają się dużo wcześniej, czyli wraz z pojawieniem się pierwszego samochodu.
Auto z zamontowaną na dachu ogromną postacią kolarza lub wielką Myszką Miki czy kombinacja kilku zielonych samochodów ŠKODY z potężną zieloną koszulką (sponsorowaną właśnie przez producenta samochodów). Do tego ciągły dźwięk klaksonów, rytmiczna muzyka, tańce i nawoływanie przez megafon – tak właśnie wygląda hojny korowód, który jedzie przed kolarzami na każdym etapie Tour de France.
Hojny? Tak, i to bardzo. Z każdego samochodu w stronę kibiców rzucane są bowiem słodycze, herbaty, breloczki, otwieracze, zapalniczki i inne gadżety. Nie ma się więc co dziwić, że ludzie przy trasie czekają ze specjalnie przygotowanymi reklamówkami – tylko podczas tegorocznego Tour de France w tłum fanów rzucono aż 18 milionów (!) różnych przedmiotów.
„Ekipa z karawany wstaje wcześnie, bo każdy centymetr pojazdu musi lśnić. Później trzeba przygotować podarunki dla kibiców i w drogę […]. Wprawiają fanów w szaleństwo, gdy puszczają hity lata i rozrzucają gadżety” – w taki sposób relacjonował paradę podczas Tour de France portal Velonews.
Karnawał na cześć kolarstwa
W paradzie jadą samochody, ale też specjalnie przygotowane platformy. Każda reklamuje innego sponsora i na swój sposób zabawia kibiców. Przejeżdża dokładnie po trasie całego etapu, czyli czasem ponad 200 km dziennie, a łącznie podczas całego wyścigu – ponad 3,5 tys. km.
Taka reklama to jednak nie możliwość, ale zaszczyt, a dostępują go tylko firmy związane z Tour de France. Podczas tegorocznej Wielkiej Pętli zaprezentowało się 35 marek. W korowodzie jechało 170 pojazdów, w których było ok. 480 osób. Od czasu przejazdu pierwszego samochodu do ostatniego mijało ok. 35 minut, a korowód rozciągał się na 12 km. Karnawał w Rio de Janeiro może to nie jest, ale samochodowy karnawał na cześć kolarstwa już jak najbardziej.
Najważniejsze jednak, że parada co roku zachwyca i przyciąga kibiców. Podczas Tour de France żyją oni kolarstwem 24 godziny na dobę, więc przynajmniej na czas przejazdu korowodu mogą oderwać się od taktycznych analiz, studiowania tras czy oceniania szans. A przerwę mają wyjątkowo miłą.
Upał? Deszcz? Gradobicie? Jedziemy!
Kibice mają przyjemność, a karawana obowiązki. Jedzie przed kolarzami, więc nie ma czasu na ociąganie się czy ucinanie pogawędek. Nie zatrzyma jej nawet najpaskudniejsza pogoda, mimo że część załogi nie znajduje się pod dachem. Upał – karawana jedzie. Deszcz – karawana jedzie. Gradobicie – karawana jedzie. Pod tym względem złamać ich równie trudno jak kolarzy.
„Dla kibiców ta parada jest równie ważną częścią widowiska jak rywalizacja zawodników. Korowód jednak trwa dłużej, bo dzięki niemu fani wracają do domów z pamiątką, o którą walczą łokieć w łokieć. W ten sposób mają w rękach kawałek spektaklu, kawałek Tour de France” – pisze Velonews.
(www.letour.fr/© ASO/Bruno BADE)