Piotr Szwedowski: dual slalom – zawody

Autor: Piotr Szwed Szwedowski

Mój pierwszy start w zawodach na rowerze górskim odbył się w Czechach i było to w roku 1991 albo 1992. Mało co pamiętam z tego wydarzenia, ale jedno jest pewne – była to rywalizacja w dual slalomie (slalom równoległy), potocznie zwanym „tyczkami”. Już wtedy bardzo polubiłem ten rodzaj ścigania, który swoją widowiskowość zawdzięcza walce łokieć w łokieć oraz formule rozgrywania, czyli systemowi pucharowemu. Niestety nie odnalazłem zdjęć ze slalomu w Czechach, ale poniżej zamieściłem zdjęcie z 1995 roku, na którym pokonuję przejazd w kwalifikacjach czasowych dual slalomu na poznańskiej Malcie.

Przez wiele lat dual slalom był niezwykle popularną dyscypliną. Niektórzy twierdzą nawet, że jest to konkurencja starsza od „królewskiego” zjazdu. Niestety od pewnego czasu zawodów w slalomie równoległym praktycznie się nie organizuje. Dlatego jak tylko dochodzą mnie słuchy o wyścigach w tej konkurencji, decyduję się na start.  Tak jak to miało miejsce kilka sezonów temu w przypadku zawodów Joy-Ride w Zakopanem, które wygrałem.

Nie inaczej było tym razem. Gdy tylko dowiedziałem się o zawodach RockRędziny II Puchar Polski Pumptrack Battle / Dual Slalom Polish 4X Open, zdecydowałem się na wyjazd do kamieniołomu Lipówka w Rędzinach koło Częstochowy.

Byłem zaskoczony rozmiarami i wysokością ścian kamieniołomu. Ukształtowanie terenu jest tu idealne do rozgrywania tego typu zawodów z dala od gór. Rywalizacja odbywała się w dwóch konkurencjach (slalom i pumptrack). Ze względów bezpieczeństwa w slalomie mogli rywalizować tylko dorośli, natomiast zawody pumptrack były zdominowane przez dzieci.

Jak zawsze rywalizacja rozpoczęła się od eliminacji (samotny przejazd na czas), które ukończyłem na trzeciej pozycji.

Po kwalifikacjach wystartował wyścig w systemie pucharowymi, w którym najlepsze czasy stają do rywalizacji z najsłabszymi. Po dwóch przejazdach sumuje się czasy, zawodnik o łącznym lepszym wyniku przechodzi do kolejnej rundy. Pierwszy przejazd wygrałem z dość znaczną przewagą.

Niestety, na mecie się pomyliłem i przejechałem przez fotokomórkę mojego rywala. Zostałem zdyskwalifikowany, co na szczęście nie oznaczało całkowitego wykluczenia z zawodów, ale wiązało się z naliczeniem bardzo dużej czasowej kary. W drugim biegu postawiłem wszystko na jedną kartę i uzyskałem przewagę na tyle dużą, że z nawiązką wystarczyła do wyrównania kary czasowej i awansu do kolejnej rundy.

Przechodząc do rundy półfinałowej, przegrałem pierwszy przejazd z moim kolegą Maćkiem Klimkiem.

Pomimo mojej wygranej w drugim biegu nie odrobiłem starty czasowej i zostałem skierowany do „małego finału”, czyli rywalizacji o trzecie miejsce. Tu spotkałem się z organizatorem całej imprezy i moim starym znajomym Łukaszem Rawickim. Po dwóch zaciętych przejazdach wygrałem tę rundę i ukończyłem zawody na trzecim miejscu.

Fotografia: Bikemania

Ciekawostką rywalizacji w slalomie równoległym jest to, że można wygrać całe zawody, nie wygrywając wszystkich przejazdów, albo jak w moim przypadku – wygrać pięć przejazdów, przegrać jeden i ukończyć start na trzecim miejscu.

Wyniki:

1 miejsce Maciej Kucbora

2 miejsce Maciej Klimek

3 miejsce Piotr Szwedowski

Przyznam szczerze, że patrząc na poziom rywalizacji dzieciaków i ich zaangażowanie, mój start miał drugorzędne znaczenie.

Widok tak wielu dzieci, które uczestniczyły w rywalizacji na torze pumptrack, oraz ich kibicujących rodziców był dla mnie bardzo budujący. Historia zatoczyła pewnego rodzaju koło. MTB, czyli kolarstwo górskie, sport, który przez wiele lat w naszym kraju traktowany był niszowo, doczekał się rodzinnej formy jego uprawiania. To osoby takie jak Łukasz Rawicki, Maciek Kucbora (mam nadzieję, że też trochę i ja;) przez ostatnie dwadzieścia lat uprawiania i promowanie tej dyscypliny przyczyniły się do powstania profesjonalnych obiektów, gdzie całymi rodzinami trenuje się na rowerze. W czasach naszych początków uważani byliśmy za odszczepieńców-ryzykantów, nasze treningi odbywały się na źle przygotowanych, nielegalnych torach. Dziś szczerą radość sprawia mi patrzenie na rodziców przywożących swoje małe pociechy na zawody. Prawdę powiedziawszy, nie wierzyłem, że w naszym kraju doczekamy się takiego rozwoju kolarstwa górskiego.