Absolutny top imprez sportowych na świecie. Ta sama półka co igrzyska olimpijskie, mistrzostwa świata w piłce nożnej i tenisowe turnieje wielkoszlemowe. Miliony ludzi przy trasie, miliardy przed telewizorami, a kibicom… ciągle mało. Tegoroczne wyniki popularności Tour de France pokazały, że mimo 114-letniej historii wyścig idzie z duchem czasu i zyskuje na popularności.
1903 rok, czyli pierwszy wyścig Tour de France. W tym samym roku założono klub piłkarski FC Danzig (już nie istnieje), wydano pierwszy numer dziennika „Nowiny” (dawno temu został zamknięty) i postawiono pierwszą budkę telefoniczną (dziś to eksponat muzealny). A Tour de France? Nie dość, że przetrwał, to z edycji na edycję ma się coraz lepiej. I nie powiedział jeszcze ostatniego słowa!
Oglądalność ciągle rośnie
Oddajmy głos faktom i liczbom. W tym roku Tour de France po raz pierwszy był w telewizji transmitowany w całości. Przynudzanie widza 105 godzinami transmisji? Monotonia? Nic z tych rzeczy – rozwiązanie okazało się strzałem w „dziesiątkę”.
– To najważniejsze wydarzenie w świecie kolarstwa i cieszymy się, że średnia oglądalność tegorocznej edycji wyścigu wzrosła, nawet przy uwzględnieniu, że nadaliśmy ponad 20 godzin więcej transmisji na żywo w porównaniu z 2016 r. – zaznacza Peter Hutton, CEO Eurosport.
To właśnie ta stacja nieprzerwanie od 1991 r. relacjonuje zmagania najlepszych kolarzy na świecie i – na potwierdzenie rosnącego zainteresowania – dwa tygodnie temu przedłużyła umowę aż do 2023 r.
Eurosport na zasadzie wyłączności transmituje sygnał do 38 państw Europy. Jednak łącznie obraz z Wielkiej Pętli przekazywany jest przez ponad 180 stacji telewizyjnych i dociera do około 3,5 miliarda ludzi w blisko 200 państwach!
Dziś Tour de France to już jednak nie tylko tradycyjny sygnał. Wyścig można oglądać w pociągu, nad jeziorem czy podczas… uroczystości weselnych (tak, znamy taki przypadek). Wszystko dzięki internetowi, który umożliwia widzom np. przełączanie się między siedmioma kamerami.
Prawie jak Bayern Monachium, lepiej niż Venus Williams
Obecnie nie ma jednak wielkiej imprezy bez social media. Profil Wielkiej Pętli na Twitterze obserwują niemal trzy miliony ludzi, czyli o milion mniej niż absolutnie czołowego klubu piłkarskiego świata – Bayernu Monachium, w którym gra Robert Lewandowski.
Z kolei Facebook to wspólnota ponad 2,5 mln fanów kolarstwa, czyli więcej niż kibice Venus Williams, zwyciężczyni siedmiu turniejów wielkoszlemowych.
Na Facebooku najpopularniejsze wideo z tegorocznego Tour de France (walkę Froome’a z Bardetem na finiszu 12. etapu) obejrzało blisko 2 miliony osób, „lubię to” kliknęło 27 tysięcy, a dalej podało 5 tys.
Mało? Kanały internetowe i mobilne Tour de France odwiedziło ponad 16 mln ludzi, którzy obejrzeli ponad 126 mln stron i 1,4 mln razy ściągnęli oficjalną aplikację. Z kolei na wyścig akredytowanych było 2000 dziennikarzy z 46 krajów (najwięcej z Francji, Niemiec, Belgii, Holandii i Wielkiej Brytanii). Ufff, to robi wrażenie!
Piękna przygoda ze sponsorem
Ale Tour de France to także – a może przede wszystkim – marketing na trasie. Już dwudniowy wstęp do ścigania na ulicach niemieckiego Düsseldorfu oglądało 800 tys. ludzi!
Szacowano, że na żywo kolarzy będzie wspierało kilkanaście milionów kibiców. I to oni, a nie zawodnicy, są największym skarbem reklamodawców. Zostać sponsorem Wielkiej Pętli to nie jest prosta sprawa. Choć oferta jest bardzo zróżnicowana (kategorii sponsorów jest kilka), to i tak jest to rozgrywka dla najgrubszych ryb.
W tym roku materiał na ten temat przygotowała telewizja France 24. – To drogi biznes, ale zwraca się z wielką nawiązką – zapewniał dziennikarz specjalizujący się w tematyce gospodarczej.
– 13 milionów euro, które inwestujemy w bycie sponsorem zespołu, daje nam taki zwrot, jakbyśmy za inną reklamę zapłacili około 130 mln euro – wyliczał na antenie Yvon Breton, przedstawiciel teamu AG2R La Mandiale, który od lat jest obecny na Wielkiej Pętli.
Jedną z najważniejszych firm dla Tour de France jest ŠKODA, sponsor zielonej koszulki dla zwycięzcy klasyfikacji punktowej. ŠKODA podczas Wielkiej Pętli gości kontrahentów, dziennikarzy, a także kibiców. Partnerów biznesowych podejmuje w luksusowych hotelach i oferuje takie atrakcje jak przelot helikopterem w okolicach trasy.
– Nie wiem, czy nasi goście kupią nasze samochody, ale wiem, że mogłam im zaproponować piękną przygodę – mówi z uśmiechem na antenie France 24 Marion Emery z Volkswagen Group.
(źródło zdjęć: www.letour.fr © ASO/Pauline BALLET)