W piłce nożnej są gole strzelone ręką, w boksie uderzenia poniżej pasa, a w piłce ręcznej szczypanie i ciągnięcie za włosy. Sport to rywalizacja, a rywalizacja to emocje. Raz dobre, raz złe. Nie inaczej jest w kolarstwie, dlatego 4. etap zakończył się wielką draką.
Lekarze mają na to wytłumaczenie – gdy jesteś wykończony wysiłkiem fizycznym i gdy dojdą do tego emocje związane z rywalizacją, to w organizmie przestaje być wydzielanym hormon odpowiedzialny za racjonalne myślenie. I wówczas robisz rzeczy, których normalnie byś nie zrobił, a których później bardzo żałujesz. Tak jak teraz zapewne Peter Sagan.
Bezlitośni sędziowie
Była sama końcówka 4. etapu. Trwał finisz z peletonu, robiło się coraz szybciej i coraz ciaśniej. Peter Sagan pędził, ile sił w nogach, rzucał swoim rowerem na lewo i prawo i… Właśnie, tu wersje zdarzeń są różne.
Pierwsza mówi, że Sagan bezczelnie, z zimną krwią wycelował łokciem w Marka Cavendisha i spowodował jego upadek, który Brytyjczyk zakończył na barierkach oddzielających kibiców od zawodników.
Według drugiej, korzystniejszej dla Sagana wersji, Cavendish próbował wjechać w bardzo wąskie miejsce, a Słowak pchnął go łokciem. Jednak nie miało to wielkiego wpływu na kraksę, bo Brytyjczyk już wcześniej stracił równowagę i nawet bez kontaktu z Saganem wypadłby z trasy.
Obie wersje oczywiście obwiniają Słowaka, ale za pierwszą groziło mu wykluczenie z Tour de France, a za drugą sroga kary, ale jednak wciąż mógłby jechać w Wielkiej Pętli. Sędziowie byli jednak bezlitośni i mistrza świata w Tour de France już nie zobaczymy.
– Akceptuję tę decyzję, ale kompletnie się z nią nie zgadzam. Nie zrobiłem niczego złego. To był szalony finisz – nie pierwszy i nie ostatni. Jestem niepocieszony, ponieważ upadł Mark Cavendish. Mam nadzieję, że wkrótce wyzdrowieje. To wszystko – powiedział Sagan dziennikarzom, którzy – gdyby była taka potrzeba – pewnie nocowaliby pod hotelem, byle tylko usłyszeć oświadczenie Słowaka.
Sagan już opuścił Francję, podobnie zrobi Cavendish. Brytyjczyk ma złamaną łopatkę i nie wiadomo, czy w tym sezonie w ogóle jeszcze wsiądzie na rower.
Co mówią powtórki?
Kibice i środowisko kolarskie było podzielone w ocenie decyzji sędziów, a najlepszym przykładem był André Greipel. Najpierw mocno skrytykował Sagana za brutalny atak („jest mistrzem świata i myśli, że wszystko mu wolno”), a następnie go… przeprosił.
– Nim zabrałem głos, powinienem był zobaczyć powtórkę. Przepraszam Petera Sagana. Myślę, że decyzja sędziów jest zbyt surowa – napisał na Twitterze Greipel.
4. etap wygrał Arnaud Démare, przed Alexandrem Kristoffem i André Greipelem.
Podskokami do mety
Gdy wszyscy rozprawiali jeszcze o wyrzuceniu Sagana z Tour de France, kolarze wyjechali na 5. etap.
Ten zakończył się niecodziennie jak na tegoroczną Wielką Pętlę, bo w końcu powiodła się ucieczka. Od reszty stawki odłączył się Fabio Aru i niemal skacząc po pedałach, mknął pod górę. 150 metrów przed końcem Włoch już wiedział, że nikt nie jest w stanie go dogonić, więc zapiął koszulkę i dumnie wjechał na metę.
Za Aru byli Daniel Martin i Chris Froome. Rafał Majka zajął 12. miejsce, Michał Kwiatkowski 29., Maciej Bodnar 141., a Paweł Poljański 156.
Teraz przed kolarzami dwa długie etapy. Czwartkowy z Vesoul do Troyes (216 km) i piątkowy z Troyes do Nuits-Saint-Georges (213,5 km).
Klasyfikacja generalna po 5. etapie:
- Chris Froome
- Geraint Thomas
- Fabio Aru
——-
- Rafał Majka
- Michał Kwiatkowski
- Maciej Bodnar
- Paweł Poljański
(źródło zdjęć: http://www.letour.fr/ © ASO/Alex BROADWAY)