To nadludzki wysiłek. Nikt z ulicy nie będzie w stanie przejechać tysięcy kilometrów w trzy tygodnie, tak samo jak żaden kolarz nie byłby tego w stanie zrobić bez specjalnego przygotowania, wiedzy i zaplecza. Dziś uchylamy przed Wami drzwi, za którymi kryją się rzeczy, których na co dzień kibice Tour de France nie widzą.
Minuta odpoczynku na wagę złota
Wróćmy do tego zrzuconego półtora kilograma. Wielu z nas rękami i nogami broniłoby się przed „efektem jojo”, za to zawodowiec na Tour de France musi zrobić wszystko, by jeszcze tego samego dnia uzupełnić niedobór płynów i kilokalorii, których w trakcie jednego etapu potrafi spalić nawet 8000!
8000 kilokalorii, czyli tyle ile dorosły mężczyzna powinien zjeść w ciągu trzech dni, a kobieta blisko czterech. Nie ma się więc co dziwić, że dzień kolarza zaczyna się od śniadania mistrzów. Na stole lądują mleko, dżemy, omlety, makarony, ryże, a nawet kurczak! Pewnie to, co my zjadamy na śniadanie, obiad i kolację, znaleźlibyśmy na talerzu śniadaniowym kolarza.
Do tego w trakcie wyścigu zawodnicy dokładają do menu specjalne kanapki, batony, żele węglowodanowe i izotoniki. A zaraz po wpadnięciu na metę uzupełniają cukry specjalnym słodkim napojem.
Później błyskawicznie przychodzi pierwszy etap regeneracji, bo każda minuta odpoczynku podczas Tour de France jest na wagę złota. Tuż po wyścigu zawodnicy udają się do swoich autobusów, które urządzone są tak, że wielu kibiców chciałoby tam spędzić całe wakacje. W salonach na kółkach zawodnicy mogą wziąć prysznic, położyć się i oczywiście po raz kolejny zjeść. Tym razem owoce, owsianki, jogurty.
Kosmici na trenażerach
W środowisku kolarskim żartują, że czempionami tego sportu powinni być Włosi i Chińczycy. A to dlatego, że na kolację zawodnicy znów zasypują talerze makaronami oraz ryżem, by uzupełnić węglowodany.
Oprócz kucharzy wieczorem do gry wchodzą masażyści, którzy mają pełne roboty. W każdym zespole jeden specjalista od regeneracji przypada na około dwóch zawodników i każdego z nich masuje po ok. 55 minut.
Część kolarzy jednak już wcześniej dba o to, by na drugi dzień móc nie tylko chodzić, ale też kręcić z pełną siłą. W jaki sposób? Kilka lat temu na zawodników teamu Sky konkurenci patrzyli jak na kosmitów, gdy koledzy obecnego zespołu Michała Kwiatkowskiego po wyścigu wsiadali na trenażery (sprzęt podobny do roweru stacjonarnego) i dalej kręcili pedałami przez kilkadziesiąt minut. W taki sposób wyciszali mięśnie, czyli pozbywali się z nich kwasu mlekowego. Początkowo dziwna metoda dziś stosowana jest przez coraz więcej ekip.
Niektórzy kolarze mogliby kręcić i dwie godziny, byle tylko uniknąć kontaktu z lodowatą wodą. Krioterapia (w specjalnych komorach lub wannach) to także jedna z metod regeneracji, które na drugi dzień stawiają zawodnika na nogi. Podobnie jak presoterapia, czyli technologia do wykonywania masażu uciskowego, która pobudza naturalne krążenie krwi. Oprócz tego zawodnicy korzystają również ze specjalnych skarpet kompresyjnych.
To trzeba kochać
W skrócie: w kółko makaron, ryż, kurczak, do tego kąpiel w wodzie wypełnionej kostkami lodu i urywanie każdej minuty snu. A wszystko po to, by niemal codziennie w jak najszybszym tempie spalać po 8000 kilokalorii. I tak przez trzy tygodnie.
Chyba trudno o bardziej dobitny przykład, że występów w Tour de France nie da się traktować jak zwykłego zawodu, to po prostu trzeba kochać.