Ondřej Brož to czeski emigrant mieszkający w Kopenhadze. Zawsze był miłośnikiem kolarstwa, ale na rowerze zaczął jeździć regularnie dopiero na początku 2015 roku, kiedy kupił rower szosowy. Jakie były jego pierwsze wrażenia jako rowerzysty po przeprowadzce do Danii? Czy Kopenhaga to naprawdę miasto przyjazne cyklistom? Ondřej opowie wam o wszystkim, co musicie wiedzieć przed wizytą w duńskiej stolicy, jeśli zamierzacie zwiedzić ją na rowerze.
Ondřej, co sprowadziło cię do Danii?
Dostałem ofertę nowej pracy w Kopenhadze, więc postanowiłem opuścić Pragę i skorzystać z tej szansy. Pracuję w sektorze energetyki wiatrowej, który w Danii jest bardzo rozwinięty. Przeprowadziłem się latem 2016 roku, w sam raz, żeby zdążyć przejechać się kilka razy w krótkim rękawie i bez getrów.
Zabrałeś ze sobą własny rower?
Tak. Spakowałem dwie torby, walizkę do transportu roweru i wsiadłem do samolotu. Na pierwszą przejażdżkę wybrałem się chyba już drugiego dnia mojego pobytu tutaj, a w mój pierwszy weekend dołączyłem do dużej grupowej wyprawy.
Jeśli chodzi o kolarstwo szosowe, to jest tu po prostu płasko, wietrznie i szybko. Jestem przyzwyczajony do górzystych terenów pod Pragą, dlatego potrzebowałem trochę czasu, żeby przystosować się do długiej, szybkiej jazdy przy małym wysiłku. Tutaj potrzebna jest inna wytrzymałość. Szybko nauczyłem się też, żeby nie jeździć samotnie w wietrzne dni.
Kopenhaga jest uważana za najbardziej przyjazne dla rowerzystów miasto na świecie. Czy to prawda?
Tak, myślę, że tak. Kultura kolarska jest tu po prostu częścią życia codziennego. Naturalnie równy teren, doskonała infrastruktura rowerowa i fakt, że Kopenhaga jest stosunkowo niewielka, sprawiają, że jest to miasto idealne dla rowerzystów. To coś, o czym po chwili już naprawdę nie myślisz. Kilka dni temu padał śnieg, a ja musiałem załatwić jakieś sprawunki. Odruchowo poszedłem na podwórko swojego bloku po mój miejski rower i ani razu nie pomyślałem o skorzystaniu z innej formy transportu. Oczywiście pomaga to, że miasto jest zorganizowane pod tym kątem – masz pierwszeństwo na drogach, jest wiele miejsc, w których możesz przypiąć rower, biurowce mają szatnie i prysznice itp. Statystyki też są oszałamiające. Jestem przekonany, że każdego dnia w Kopenhadze ludzie przejeżdżają ponad 1 milion kilometrów, a około 40% wszystkich mieszkańców dojeżdża do pracy na rowerze.
W mieście wyraźnie widać, że rowery mają pierwszeństwo, a kierowcy samochodów to szanują. Kilka razy jechałem samochodem w Kopenhadze, a kierowcy, którzy nie są przyzwyczajeni do jazdy na rowerze, na pewno powinni się przystosować. Na przykład podczas skręcania w prawo musisz najpierw przepuścić rowerzystów. Kiedy wyjechałem z Kopenhagi na rowerze szosowym, kierowcy byli uprzejmi i dawali mi wystarczająco dużo miejsca. Jeśli jednak jest ścieżka rowerowa, a korzystasz z jezdni, będą trąbić. Zupełnie inaczej niż poza Pragą, gdzie niektórzy wciskają klakson, gdy tylko zauważą rowerzystę.
Jaki rower według ciebie najlepiej nadaje się do jazdy w Kopenhadze?
Przywiozłem swój normalny rower szosowy z włókna węglowego, Focus Izalco. Była tu dość łagodna zima, ale niewiele skorzystałem z kilku wypraw po drogach żwirowych i przełajowych, więc zdecydowanie będę szukać roweru do jazdy po żwirze. Kupiłem też rower miejski, żeby dojeżdżać do pracy. Problemem są tu kradzieże, więc w przypadku roweru miejskiego zwykle trzeba znaleźć kompromis pomiędzy jakością a prawdopodobieństwem, że będzie przyciągać wzrok jakiegoś złodzieja.
Czy zapisałeś się do lokalnego klubu kolarskiego?
Jest tu wiele klubów i grup, w których można jeździć. Miałem szczęście, bo dokładnie w momencie, kiedy przeprowadziłem się do Kopenhagi, otwierał się tu klub kolarski Rapha Cycling Club, więc dołączyłem do sekcji kolarskiej klubu w Kopenhadze. Jest to międzynarodowa ekipa mająca w swych szeregach zarówno imigrantów, jak i Duńczyków, więc bardzo łatwo było się przyłączyć i znaleźć ludzi, z którymi można pojeździć. Wspaniale jest również mieć bazę i kawiarnię, żeby wypić kawę przed i po jeździe. Jest wiele innych możliwości, aby znaleźć grupę do wspólnej jazdy. Przychodzi mi na myśl na przykład Pas Normal Studios. Poza tym jest wiele świetnych sklepów rowerowych, w których można spotkać się z ludźmi, kupić sprzęt i usłyszeć cenne wskazówki, na przykład Soigneur lub Velo Pavè, niedaleko za miastem.
Co ogólnie lubisz w jeździe na rowerze?
Trudno powiedzieć, co lubię najbardziej. Wypady indywidualnie, w których sprawdzasz własne możliwości, walkę w sprintach i podjazdach podczas jazd grupowych, ucieczkę za miasto, oczyszczenie głowy przez kilka godzin w siodełku, zwiedzanie krajów w trakcie pokonywania znanych tras rowerowych, piękne widoki podczas wspinaczki w Alpach, przerwy na kawę, poczucie koleżeństwa, mógłbym tak wymieniać dalej…
Jak jeździło się po Kopenhadze zimą?
Starałem się jeździć po kilka kilometrów nawet w miesiącach zimowych. W tym roku pogoda nie była taka zła, ale raz czy dwa razy zdrętwiały mi palce u nóg. Zimą naprawdę pomocna jest jazda w grupie. W grudniu udało mi się również znaleźć tani lot na Teneryfę, poleciałem tam na weekend i wjechałem na szczyt Pico del Teide, żeby przypomnieć sobie podjazdy i jazdę na rowerze w słońcu. A na naprawdę kiepskie dni mam w domu rower treningowy.
Dania jest znana jako niezwykle równinny kraj. Jaki ma to wpływ na kolarstwo szosowe?
Teren bardzo różni się od tego wokół Pragi, do którego jestem przyzwyczajony. Tam możesz łatwo przejechać 80 kilometrów przy zmianie wysokości o 1000 metrów. W Kopenhadze będziesz się cieszyć, gdy zrobisz 300-400 metrów na 100 kilometrów. Jeździ się raczej stałym tempem i z większą prędkością. Uczysz się też, żeby sprawdzać wiatr przed jazdą, jego prędkość i kierunek, a następnie zdecydować, czy jechać wzdłuż wybrzeża, czy próbować ukryć się w głębi lądu. Oprócz tego po prostu zakładasz dobre ubrania, wskakujesz na rower i wyruszasz, jak w każdym innym miejscu.
Co poleciłbyś naszym czytelnikom, zanim przyjadą do Kopenhagi jeździć na rowerze?
Aby jeździć na rowerze po mieście, powinni zarejestrować się w lokalnym publicznym systemie wypożyczania rowerów na bicyklen.dk. Jest to nie tylko wygodny, ale również świetny sposób na zwiedzanie miasta. Jeśli chodzi o kolarstwo szosowe, z przyjemnością wybrałbym się gdzieś z czytelnikiem We Love Cycling. Rapha i inne grupy, o których wspomniałem, zazwyczaj organizują jakąś formę regularnych otwartych wypraw i jest to dobry sposób na przejechanie wybranych klasycznych pętli na północ od Kopenhagi z jej mieszkańcami.
(źródło zdjęć: welovecycling.com)