Mumbai Mess: Wielki wyścig gońców rowerowych przez indyjskie megalopolis

Autor: WeLoveCycling.com

Co się będzie działo, gdy troje najlepszych na świecie gońców rowerowych stanie w szranki na ulicach, na których panuje kompletny chaos? Sześć kilometrów w godzinach szczytu nie jest zadaniem dla osób o słabym sercu w żadnym mieście, a w Mumbaju? To już całkiem inna historia.

Niemniej jednak obiad jest gotowy, a głodni robotnicy spodziewają się dostawy ciepłego posiłku, więc ekipa musi coś dla nich zrobić. Zgodnie ze stuletnią tradycją dabbawala nasi zawodnicy stanęli przed zadaniem dołączenia do czczonego w Indiach systemu dostarczania żywności. Większość kojarzy sławne wyścigi alleycat, które przez dziesiątki lat były wyznacznikiem tego, kto jest kim w świecie gońców rowerowych, ale to wyzwanie wkracza na zupełnie nowy poziom.

Ruch w Mumbaju jest tak nieprzewidywalny i intensywny, że nawet po zakończeniu wyścigu, siedząc bezpiecznie w ŠKODA YETI, trzem naszym uczestnikom groziło coś nowego – śmierć przez zanudzenie, ponieważ przez korek w mieście wydawało się, że nie ma praktycznie żadnego ruchu.

Nasz dream team składał się z trzech nieustraszonych rowerzystów, którzy zapracowali na dobrą markę w międzynarodowym środowisku gońców. Austin Horse jest kurierem z Nowego Jorku, ambasadorem Red Bulla, uważanym przez wielu za niekwestionowanego króla gońców, który ma na koncie dwa zwycięstwa w cyklu Cycle Messenger World Championships. Allan Shaw, szkocki kolarz, pracował na całym świecie i jest częstym uczestnikiem oraz zwycięzcą na torze alleycat. Ostatnia zawodniczka pochodzi z Paryża, zdobyła tytuł pierwszej zwyciężczyni mistrzostw świata Cycle Messenger World Championship w 2016 roku. Cécile Bloch, szanowana za profesjonalizm i przyjazne podejście, jest również nazywana „zwierzęciem na rowerze”, co oznacza, że nie ma sobie równych.

Mumbaj to doskonały przykład tego, jak brak infrastruktury zmienia środowisko miejskie w pole bitwy samochodów, rowerzystów i pieszych. Jednym z głównych powodów realizacji tego projektu było pokazanie ogromnego kontrastu między tym zdezorganizowanym i ruchliwym miastem a dwoma innymi – Sewillą i Kopenhagą.

Wyzwanie było więcej niż tylko zorganizowanym wyścigiem ulicznym, bo czerpało również z honorowej tradycji dabbawala. Dosłowne tłumaczenie tego słowa to przewoźnik („wala”) pudełka na lunch („dabba”), i na tym to właśnie polega. Dabbawala to działająca w Mumbaju organizacja licząca ponad 5 tys. osób. Stworzyli oni system, który opiera się na ciężkiej pracy zespołowej i precyzyjnym zarządzaniu czasem, a wskaźnik efektywności niezmiennie fascynuje ekspertów z branży zarządzania łańcuchem dostaw.

Jeśli firmy takie jak Coca-Cola i Amazon zapraszają członków jakiejś organizacji, by zaprezentowali jej model funkcjonowania swoim menedżerom, to coś musi być na rzeczy. Właśnie to miało miejsce w przypadku dabbawala. Organizacja powstała  w 1890 roku, pierwotnie w celu dowożenia obiadów z domu do biura brytyjskim administratorom, którzy nie chcieli publicznie nosić swoich posiłków, a dziś świadczy podobne usługi na rzecz osób dojeżdżających do pracy w Mumbaju – mieście z 20 milionami mieszkańców.

Przemieszczając się głównie rowerem, gońcy dabbawala odbierają świeżo przygotowane posiłki z domów swoich klientów, które następnie sortują i dostarczają przed lunchem do biur oraz miejsc pracy w całym mieście. To ogromne przedsięwzięcie.

Dabbawala dostarczają zdumiewającą liczbę 200 tys. posiłków w całym mieście, codziennie, z niemal stuprocentową dokładnością realizacji zamówień.

Oczywiście nie jest to łatwy system dla osoby z zewnątrz, dlatego rzuciliśmy wyzwanie najlepszym gońcom na świecie, aby zobaczyć, czy staną na wysokości zadania.

Trzech śmiałków zgodziło się na jeden dzień przyjąć tytuł dabbawala, wyruszyć na ulice Mumbaju, przeciskać się przez zatłoczone ulice, by udowodnić, że potrafią zapewnić dostawę w najbardziej ekstremalnych warunkach miejskich na świecie. W obliczu zagrożonej dumy, w mieście, gdzie przepisy ruchu drogowego wydają się uznaniowym zbiorem „wskazówek”, wszystkie zasady zostały wyrzucone przez okno. Grupa przejeżdżała na czerwonym świetle, wyprzedzała autobusy, siała postrach wśród zdumionych przechodniów, a nawet przetrwała jedno czy dwa zderzenia.

Jeśli kiedykolwiek widzieliście zawodowego gońca rowerowego lawirującego między samochodami z prędkością ponad 30 km/h z ogromnym pakunkiem towarów na plecach, rozumiecie, jak bardzo zróżnicowanych umiejętności wymaga ten zawód. Na dowód tego, że w pracy kuriera rowerowego chodzi o wiele więcej niż tylko o zarabianie pieniędzy, zawodnicy wykazali, że mają wiele umiejętności, które wykraczają poza dotarcie z punktu A do punktu B. Pragnęli dowieść, że są w stanie dorównać słynnym dabbawala z Mumbaju. Sprawdźcie, czyj obiad dotarł najcieplejszy.

(źródło zdjęć: welovecycling.com)