Już rok po nieszczęśliwym wypadku Jirka zaczął planować swoją wielką wyprawę, ale dopiero po pięciu latach intensywnych treningów był gotów, by powiedzieć o swych planach przyjaciołom.
Wyobrażałem sobie, że jazda na rowerze ręcznym to bardzo prosta sprawa, ale kiedy pierwszy raz wybrałem się na pięcio-kilometrową wycieczkę byłem tak wykończony, że od razu poszedłem spać, mówi w wywiadzie Jirka.
Jirka nie dawał za wygraną i trenował dzielnie przez następne 5-6 lat, aż w końcu udawało mu się pokonywać 50 km dziennie. Powiedział swoim przyjaciołom o pomyśle na wyprawę rowerową i bez problemu znalazł wśród nich chętnych do przemierzenia Islandii i Izraela.
W zeszłym roku Jirka i jego przyjaciele postanowili pojechać do Maroka. W trakcie 1100 – kilometrowej wyprawy przemierzyli pustynię, przeżyli burze piaskowe oraz mrozy i śniegi w górach Atlas.
Śnieg i mróz to były najgorsze rzeczy. Byliśmy przemarznięci i kiepsko wpływało to na nasz stan psychiczny, przyznaje jeden z kompanów Jirka, Martin Matěj. Warto podkreślić, że wszyscy trzej uczestnicy wyprawy ukończyli ją bez żadnej pomocy z zewnątrz.
Rowerzyści nakręcili nawet film dokumentalny o swojej wyprawie, który zostanie opublikowany w najbliższych miesiącach. Jirka wierzy, że dokument da nadzieję na spełnianie swoich marzeń innym ludziom z niepełnosprawnościami. Motton Jirki to „chcieć to móc”.
Jeśli, myślicie, że Jirka poprzestał na swojej wyprawie do Maroka, to jesteście w błędzie.
W kwietniu planujemy wycieczkę do Iranu, mówi dla WeLoveCycling Jirka.
Szlak wygląda na bardziej wymagający. Będziemy śledzić wyprawę Jirki i informować Was o niej na bieżąco.